W konsolidowaniu polskiej chemii brakowało odwagi - Wojciech Słowiński
2013-02-28
O procesie konsolidacji i powstaniu Grupy Azoty rozmawiamy z ekspertem branży chemicznej Wojciechem Słowińskim, partnerem w dziale doradztwa biznesowego PwC Polska.
Przełom 2012 i 2013 r. upłynął pod znakiem największych od lat procesów konsolidacyjnych, czego efektem jest powstanie Grupy Azoty. Jaka jest Pańska ocena zmian, które w tej chwili zachodzą w rodzimym przemyśle chemicznym?
Cieszę się, że konsolidacja dochodzi do skutku, choć właściwie powinna nastąpić już kilkanaście lat wcześniej. Zawsze jednak zwlekano z podjęciem odpowiednich decyzji. Najpierw było to Ministerstwo Skarbu Państwa, które nie chciało słyszeć o jakimkolwiek łączeniu, później zwlekała z tym Nafta Polska.
Konsolidacja to jednak dopiero pierwszy krok ku temu, by podmioty tworzące Grupę Azoty zaczęły optymalnie funkcjonować i konkurować z największymi koncernami światowymi. Sam fakt połączenia zakładów w Tarnowie i Puławach, oraz wcześniejsze przejęcia przez Azoty Tarnów ZAK i Zakładów Chemicznych Police to dopiero poczatek. By rozwój był możliwy, musi nastąpić dalsza integracja poszczególnych zakładów i opracowanie nowej strategii działania, w tym tak ważnej strategii produktowej. Możliwe, że część biznesu trzeba będzie wyłączyć bądź sprzedać, ale na te kwestie powinna odpowiedzieć strategia rozwoju Grupy Azoty, która miejmy nadzieję powstanie w najbliższych miesiącach.
Grupa Azoty może się pochwalić silną częścią nawozową oraz tworzywową. W jej portfolio produktowym znajdują się także alkohole oxo i pigmenty. Który z tych segmentów może przynieść Grupie najwięcej powodów do zadowolenia?
Stawiałbym na segment tworzywowy i alkoholi oxo. To te dwa obszary mają największy potencjał do rozwijania produkcji i przede wszystkim wydłużania łańcucha wartości.
Powstanie Grupy Azoty odbyło się w bardzo szczególnym kontekście stworzonym przez wezwanie rosyjskiego Acronu na akcje Tarnowa. Czy decyzja o konsolidacji była zatem bardziej motywowana politycznie, czy rynkowo?
Uzasadnienie rynkowe dla konsolidacji istniało zawsze. Fakt, iż należy stworzyć duży podmiot, który byłby w stanie rywalizować skalą z europejskimi i światowymi potentatami, a przede wszystkim posiadałby większą siłę zakupu surowców, był wszystkim znany. Całkowicie jednak zgadzam się z twierdzeniem, że w tym konkretnym momencie katalizatorem wywołującym konsolidację stała się chęć obrony przed wrogim przejęciem.
Już niedługo Grupa Azoty może stać się obiektem zainteresowania ze strony zagranicznych inwestorów. Czy miałoby to swoje biznesowe uzasadnienie z punktu widzenia Grupy?
Zacznijmy przy odpowiedzi na to pytanie od tego, w jakim momencie rozwoju polski przemysł chemiczny się obecnie znajduje. Produkujemy bowiem bardzo standardowe i mało przetworzone produkty. Stosunkowo krótki jest również łańcuch wartości. Taka sytuacja prowadzi do niekorzystnego bilansu w handlu zagranicznym Polski. Za 2011 r. wyniósł on 8,4 mld euro.
Aby to zmienić należy dążyć do takiego modelu rozwoju, który funkcjonuje w Europie Zachodniej, a w szczególności w Niemczech. Dominują tam bowiem wysoko przetworzone produkty chemiczne. Jest to model, który w największym stopniu zaproponowany został przez takie koncerny, jak BASF i Bayer.
Działanie takie nie jest jednak możliwe bez bardzo dużych inwestycji i pojawienia się odpowiedniego know-how, którego niestety w Polsce nie ma. O ile z pozyskaniem funduszy można sobie poradzić, o tyle posiadanie know-how jest już o wiele trudniejsze.
Dlatego nie należy w tej chwili odrzucać scenariusza, w którym zagraniczny inwestor rozpocznie współpracę z polskimi zakładami i wniesie do niej swoje nowoczesne rozwiązania produktowe, organizacyjne oraz handlowe. Może to dotyczyć przejęcia całości Grupy, nabycia wydzielonych jej biznesów lub mniejszościowego pakietu, czy też powoływania celowych joint-ventures. Można także rozważyć opcję wspólnych z inwestorem przedsięwzięć. Obecnie Lotos i Grupa Azoty myślą o budowie dwóch instalacji petrochemicznych na Pomorzu. Dlaczego nie włączyć do tych planów jeszcze jednego partnera?
Czy partnerem tym mógłby być PKN Orlen?
Wydaje się, że jest to znakomity partner dla takiego przedsięwzięcia. Ale są niestety niewielkie szanse na jego realizację. Pomimo, że Lotos i PKN Orlen mają jednego właściciela, to jednak ze sobą konkurują. I to jest czynnik, który trzeba brać pod uwagę przy rozpatrywaniu realności tego scenariusza.
CAŁY WYWIAD ZNAJDĄ PAŃSTWO W NR 2/2013 "CHEMII I BIZNESU". ZAPRASZAMY.
tworzywa sztuczneZA Puławyprzemysł chemicznyGrupa AzotyPwC Polska
Podoba Ci się ten artykuł? Udostępnij!
Oddaj swój głos
Ten artykuł nie został jeszcze oceniony.