Chemia i Biznes

W ramach naszej witryny stosujemy pliki cookies w celu świadczenia Państwu usług na najwyższym poziomie, w tym w sposób dostosowany do indywidualnych potrzeb. Korzystanie z witryny bez zmiany ustawień dotyczących cookies oznacza, że będą one zamieszczane w Państwa urządzeniu końcowym. Mogą Państwo dokonać w każdym czasie zmiany ustawień dotyczących cookies. Więcej szczegółów w naszej "Polityce prywatności Cookies"

Rozumiem i zgadzam się

Konfiguracja makiety

Chemia jest nauką interdyscyplinarną i fundamentalną - Bogusław Buszewski

2015-02-26

O pozycji polskiej chemii jako nauki oraz innowacyjności jaką wnosi w rozwój przemysłu rozmawiamy z prezesem Polskiego Towarzystwa Chemicznego.

Jak przedstawia się stan polskiej chemii, jako nauki, na tle światowej konkurencji?
Polska chemia postrzegana jest jako najlepiej sklasyfikowana dyscyplina naukowa ze wszystkich dyscyplin uprawianych w naszym kraju. Zajmuje 9-11 miejsce na świecie, w zależności od rankingu. Nasi chemicy są dobrze wykształconymi naukowcami w sensie nauk podstawowych, realizującymi interdyscyplinarne tematy. Ci ludzi, dzięki swej uniwersalności, chętnie są angażowani do rożnego rodzaju zaawansowanych projektow.

Ich pozycja naukowa szczegolnie mocno budowana była w latach 80. i 90. ubiegłego stulecia. Dzisiaj to ludzie oczywiście wciąż aktywni zawodowo, ale swoj sukces zawdzięczają paradoksalnie realiom, w jakim przyszło im funkcjonować na starcie swej kariery. Oto bowiem przed zmianami ustrojowymi dla wielu jedyną szansą do dalszego kształcenia był wyjazd na zagraniczne stypendium. Starano się zatem, i to z powodzeniem, o udział w międzynarodowych projektach w Stanach Zjednoczonych, Francji, Niemczech czy Anglii. Naukowcy aplikowali o stypendia i w efekcie pracowali m.in. z noblistami, a tym samym zdobywali umiejętność łączenia nauki i biznesu, czego w Polsce jeszcze wtedy nie było. Okazało się to być bezcennym doświadczeniem przenoszonym potem na lokalny grunt w innych już warunkach ustrojowych.

Sprzedanie wyników swojej pracy to szalenie ważna umiejętność, bo dziś trzeba być już nie tylko naukowcem, ale i menadżerem nauki. To właśnie chemicy, jako jedni z pierwszych, otwierali w Polsce spółki typu spin-off, czyli łączące naukę i biznes. Ale, aby to zrobić, wpierw musiano się tego nauczyć właśnie zagranicą.

Mówi Pan o wysokiej pozycji polskich naukowców, ale rodzime publikacje cytowane są jednak rzadko. W latach 1998−2008 średnia liczba cytowań jednego artykułu naukowego w chemii wynosiła 6,05, co dawało Polsce 49 miejsce na świecie. Średnia cytowalność polskich prac chemicznych jest prawie trzykrotnie niższa niż publikacji amerykańskich (16,22), holenderskich (16,13) czy szwajcarskich (15,51). Cytowalność nie jest jedynym kryterium sukcesu, ale jednak o czymś świadczy.
Te dane wszystkiego nie wyjaśniają. Są pewne działy chemii, gdzie cytowalność polskich naukowców jest wprost genialna. Mam na myśli syntezę organiczną, fizykochemię powierzchni, chemię analityczną, chemię medyczną. Zawsze byliśmy natomiast słabsi w chemii farmaceutycznej, ale i ten obszar staje się obecnie coraz silniejszy. Zaczęła spływać do Polski nowoczesna aparatura, świetne oprzyrządowanie. To sprawi, że nasza pozycja w wielu rankingach jeszcze się poprawi.

Trzeba też mieć świadomość, że jest wielu znakomitych naukowców, będących Polakami, którzy pracują zagranicą i ich cytowalność nie idzie już na konto Polski, ale państw, w których to instytucjach są zatrudnieni. My ich wprawdzie traktujemy jako "swoich", ale rankingi już niestety nie.

 

Na drugą w historii Nagrodę Nobla z chemii wielkich szans chyba jednak póki co nie mamy...
Pojawiali się w naszej historii naukowcy, o których mówiło się, że taki zaszczyt może ich spotkać. Wymienię tu prof. Jana Czochralskiego, genialnego wynalazcę stosowanej do dzisiaj metody otrzymywania monokryształów krzemu; prof. Wojciecha Świętosławskiego; prof. Mieczysława Mąkoszę. Wszyscy oni zaistnieli jako kandydaci, ale do Marii Skłodowskiej Curie nie dołączyli.

Jeśli jednak spojrzymy na nacje, z których wywodzą się nobliści, to zauważamy, że są to najczęściej osoby pochodzenia żydowskiego oraz Niemcy, przy czym bardzo wielu z nich wywodzi się z terenów obecnej Polski. Mówi się nawet o 110 noblistach, którzy urodzili się na obszarze dzisiejszej Polski, w czasie, gdy on do niej nie należał. Być może nie umiemy pracować na siebie lub nie mamy wystarczająco silnego wsparcia, które lobbowałoby na rzecz polskich naukowców i tych prac, które powstały w Polsce. Bez takiego nieformalnego działania za kulisami bardzo trudno o Nagrodę Nobla.

Będąc chemikiem, karierę naukową łatwiej zatem robić w Polsce czy poza nią?
Ważne są przede wszystkim kontakty. Oczywiście jeśli natrafi się na niezwykły temat i uda się osiągnąć coś przełomowego, to nie jest ważne, czy będzie to w Polsce, czy w Wietnamie. To będzie osiągnięcie i w nauce jest to argument niepodważalny. Tyle tylko, że takie genialne odkrycia nie zdarzają się co roku.

Tymczasem kontakty międzynarodowe, pobyt w wielonarodowych zespołach, są nie do przecenienia, jeśli chodzi o całe życie naukowca. My dopiero teraz rozpoczynamy umiędzynarodawiać badania naukowe prowadzone w naszym kraju. Od stosunkowo niedawna w naszych laboratoriach pojawiają się cudzoziemcy. Dotychczas to Polacy służyli swoim intelektem innym, byli wykonawcami rożnego rodzaju projektów. Teraz zaś sami zaczynamy takimi projektami kierować. Nie jest to jeszcze taka skala, która by nas satysfakcjonowała, ale zaczynamy. Potrzebne są pieniądze. Niestety duże pieniądze.

Gdy patrzy Pan na możliwości rozwojowe Polski, to jaką rolę ma na tym polu do odegrania chemia jako nauka?
Chemia ma to do siebie, że jest nauką uniwersalną. Jest wykorzystywana i w samej szeroko pojętej chemii jako tej czystej, ale i w technologii, bo składa się na nią m.in. chemia rolna i spożywcza, chemia medyczna i ta wykorzystywana w farmacji czy kryminalistyczna, ale oprócz tego służy innym dziedzinom naukowym. Nie wyobrażam sobie odkryć w biologii, np. w obszarze Life Chemistry, Life Science, biotechnologii bez jej udziału. Nie istnieje bez niej fizyka, tak samo jak medycyna. Chemia jest potrzebna wszędzie tam, gdzie pojawia się kwestia znalezienia pewnego interdyscyplinarnego interpretowania zjawisk zachodzących w przyrodzie i potem jego transferu do praktyki społecznej.

Dzisiaj chemia stanowi przecież podstawę np. metabolomiki, czyli dziedziny nauki zajmującej się badaniem przemian substancji biologicznie aktywnych i ksenobiotyków obecnych w organizmie, tkance czy komórce. Bez chemii nie ma również badań genetycznych. Jednocześnie jest to nauka, której rozwój następuje nieprawdopodobnie szybko. Zajmuję się nią ponad 40 lat i nigdy się nie spodziewałem, że przyjdzie mi pracować na polu wspomnianej metabolomiki. Nie myślałem, że będę zajmował się proteomiką, czyli badaniem białek. Ta ewolucja chemii pokazuje, że jej znaczenie dla rozwiązywania problemów współczesnego świata jest nieograniczone.

Spójrzmy choćby na nowe generacje leków, tworzenie nowych pochodnych, które dla jednej osoby mogą być toksyczne, a dla innej nie. To chemia szuka odpowiedzi, w jaki sposób ludzki organizm będzie oddziaływał z punktu widzenia immuno w stosunku do takich związków, czyli jaka będzie jego odporność. Niemal każdego dnia pojawiają się nowe pomysły i zadaniem chemii jest tworzenie narzędzi, dzięki którym mogą być one wdrażane do codziennego życia.

 

Przyjęty przez rząd w 2011 r. Krajowy Program Badań postuluje m.in. ściślejsze powiązanie kierunków badań naukowych i prac rozwojowych z potrzebami rozwojowymi polskiej gospodarki. W odniesieniu do chemii dostrzega Pan to ściślejsze powiązanie?
Bardziej postawiłbym na badania aplikacyjne, a nie badania podstawowe, czyli transfer wiedzy i możliwość wdrożenia oraz wykorzystania danego osiągnięcia naukowego. Ale bez badań podstawowych nie da się realizować tych zaawansowanych technologicznie.

Nie poruszyliśmy jednak do tej pory jednej ważnej rzeczy, mianowicie edukacji. W jaki sposób może istnieć świadome społeczeństwo, skoro od dziecka nie ma ono dobrze nauczanej chemii w szkole? My nie dbamy o edukację szkolną, nie potrafimy kształcić, albo idziemy w tym obszarze na skróty. Jaką metodą nauczyciel ma przekonać do polubienia chemii, skoro uczeń nie ma z nią w zasadzie żadnego kontaktu na lekcjach?

A utalentowane jednostki są, bo przecież młodzi Polacy zdobywają najwięcej medali na olimpiadach chemicznych spośród innych narodowości i to przy tak mizernym systemie edukacyjnym. Jako prezes PTChem dostrzegam jak mało jest oddanych nauce nauczycieli, zwłaszcza młodego pokolenia. Nie chcę nikogo obrazić, ale rozmawiam z metodykami, wiem jak się sprawy mają. W dodatku z roku na rok jest coraz gorzej, więc nie dziwmy się, że stan świadomości ogółu, co do roli chemii, jest tak zatrważający. Niestety nie widzę czytelnej koncepcji, aby w systemie edukacyjnym jakoś te negatywne trendy odwrócić.

Kilka lat temu prof. Tadeusz Krygowski powiedział: „Przeanalizowałem podręczniki szkolne do chemii. W warszawskim oddziale PTChem miałem prelekcję: Czy chemia jest ciekawa? Pokazałem te książki i powiedziałem, że gdybym miał odpowiedzieć na podstawie tych podręczników, to powiedziałbym, że nie jest”. Kto i w jaki sposób może zatem ten stan zmienić?
Absolutnie się z tym cytatem zgadzam. To przykre, że fachowcy nie przygotowują podręczników dla potrzeb edukacji młodych. Dawniej był słynny elementarz Falskiego, na którym wykształciło się mnóstwo ludzi i już go nie ma. Nie mówię, żeby nie iść w dydaktyce do przodu, ale jeśli na rynku jest 15 podręczników, to nauczyciel nie wie, który wybrać. Nie jest przecież w stanie ocenić, jaki podręcznik pozwoli spełnić oczekiwania w nauczaniu minimum programowego.

Zresztą co do samego minimum, to ono jest, a potem nauczyciel uzupełnia nauczanie o pewne programy autorskie, które często są na takim poziomie, że nie bardzo widać, komu mają służyć. Skoro więc prof. Krygowski, wyśmienity chemik, ma kłopot przy określeniu linii edukacyjnej, to co dopiero nauczyciel lub uczeń?

Nie będzie silnej chemii bez dobrze kształconych adeptów. To pewne. Jak z Pana punktu widzenie, jako osoby pracującej również na uniwersytecie, wygląda obecny poziom wiedzy studentów?
W szkołach chemii uczą się głównie osoby chcące iść na studia medyczne lub oczywiście studia chemiczne. Jednak nawet w stosunku do tych osób widoczne jest złe nauczanie w szkołach i na uczelniach my ten efekt już dostrzegamy. Na pierwszym roku pojawiają się często osoby muszące uzupełnić wiedzę, którą powinny wynieść ze szkoły. Dyskutujemy na radach wydziału, co w takich sytuacjach robić? Padają propozycje kursów wyrównawczych, ale na to w systemie nie ma pieniędzy. Zostajemy więc z dwojakim problemem: słabymi studentami pierwszego roku i brakiem pieniędzy, by ich wiedzę podnieść. W środowisku akademickim pojawiają się także apele o zwiększenie liczby godzin na eksperymenty, tak by student, skoro już trafił na uczelnię wyższą, poznał tę chemię możliwie jak najlepiej.

Ale i tu nie ma odzewu z ministerstwa. Jak więc uczyć? Tymczasem i dla chemii, jako nauki, i dla pomyślności przemysłu chemicznego oraz przemysłu, który korzysta z osiągnięć chemii, dobre szkolenie od podstaw to absolutny priorytet.


CAŁY WYWIAD ZNAJDĄ PAŃSTWO W NR 1/2015 "CHEMII I BIZNESU". ZAPRASZAMY.



Sodium Group Investments Limitedsystemy ociepleńlakiery

Podoba Ci się ten artykuł? Udostępnij!

Oddaj swój głos  

Ten artykuł nie został jeszcze oceniony.

Dodaj komentarz

Redakcja Portalu Chemia i Biznes zastrzega sobie prawo usuwania komentarzy obraźliwych dla innych osób, zawierających słowa wulgarne lub nie odnoszących się merytorycznie do tematu. Twój komentarz wyświetli się zaraz po tym, jak zostanie zatwierdzony przez moderatora. Dziękujemy i zapraszamy do dyskusji!


WięcejNajnowsze

Więcej aktualności



WięcejNajpopularniejsze

Więcej aktualności (192)



WięcejPolecane

Więcej aktualności (97)



WięcejSonda

Czy polski przemysł chemiczny potrzebuje dalszych inwestycji zagranicznych?

Zobacz wyniki

WięcejW obiektywie