Chemia i Biznes

W ramach naszej witryny stosujemy pliki cookies w celu świadczenia Państwu usług na najwyższym poziomie, w tym w sposób dostosowany do indywidualnych potrzeb. Korzystanie z witryny bez zmiany ustawień dotyczących cookies oznacza, że będą one zamieszczane w Państwa urządzeniu końcowym. Mogą Państwo dokonać w każdym czasie zmiany ustawień dotyczących cookies. Więcej szczegółów w naszej "Polityce prywatności Cookies"

Rozumiem i zgadzam się

Konfiguracja makiety

Girteka: sektor transportowy się rozgrzewa a przyszłość zależy od równowagi

2025-11-14  / Autor: Tomas Šilinikas, dyrektor ds. sprzedaży regionalnej i cen w firmie Girteka

W 2025 r. rynek transportu towarowego wszedł w nową fazę. Odnotowywany obecnie wolumen przewozów rośnie, jednak w tempie wolniejszym niż w 2024 roku. I ten trend, zdaniem analityków, utrzyma się w kolejnych latach. Z danych Eurostatu wynika, że w 2024 r. drogami Unii Europejskiej przewieziono ponad 13,1 mld ton towarów, co odpowiada 1 867 mld tonokilometrów. Jednak są to dane powierzchowne. Zmiany geopolityczne, obserwowane przez ekspertów branży logistycznej, wskazują, że rynek wchodzi w okres niepewności, a kluczem do sukcesu ma być zdolność do analizy otoczenia biznesowego oraz podejmowania wyważonych i świadomych decyzji.

Rynek się rozgrzewa

Praktycznie wszystkie mierzalne wskaźniki wskazują na rozgrzanie europejskiego rynku transportu towarowego. Najbardziej wymownym sygnałem jest liczba zapytań o przewozy spotowe kierowanych do przewoźników. Obecnie jest ich niemal dwukrotnie więcej niż w analogicznym okresie ubiegłego roku.

To pokazuje, że popyt rośnie, co potwierdzają też rosnące ceny przewozów spotowych — usług zakupionych nie w ramach długoterminowych kontraktów, ale

 dla zaspokojenia bieżących potrzeb. Jednocześnie widzimy, że nasi klienci kontraktowi utrzymują wysokie wolumeny przewozów. Dla przykładu, w okresie spowolnienia, jeśli mieliśmy umowę na 100 przewozów miesięcznie, mogliśmy realizować jedynie 50. Gdy sytuacja się poprawiała, liczba wzrosła do 70 lub więcej. Teraz działamy blisko maksymalnych mocy przewozowych.

Wzrost ten można przypisać kilku czynnikom. Przede wszystkim wynika on z recesji po pandemii, kiedy produkcja i konsumpcja w Europie uległy ograniczeniu. Dużo firm transportowych zbankrutowało, inne zmniejszyły floty, wiele straciło pracowników. Liczba bankructw w sektorze transportu i magazynowania wzrosła o 180% wobec 2016 r. Skutki są odczuwalne do dziś, co utrudnia przewoźnikom nadążanie za rosnącym popytem.

Kolejnym ważnym czynnikiem jest wzrost eksportu z Niemiec i krajów Beneluksu do Stanów Zjednoczonych. Było to w dużej mierze spowodowane zmianami taryf celnych wprowadzonych przez Donalda Trumpa, które wywołały niepewność i skłoniły firmy do szybkich działań. Ten trend znajduje odzwierciedlenie, na przykład, w zauważalnie wyższej produkcji niemieckich fabryk. Innymi słowy, dynamika rynku jest w większym stopniu kształtowana przez czynniki geopolityczne niż konsumpcję krajową.

Kruche ożywienie gospodarcze w Europie

Transport towarowy można traktować jako barometr aktywności gospodarczej. Trendy w logistyce często wskazują na kierunek, w którym podążają inne sektory. Dzieje się tak, gdyż przewoźnicy bezpośrednio reagują na zmiany w konsumpcji i produkcji. Obecnie głównie kształtuje je jeden czynnik: słaby wzrost gospodarczy w Europie, zwłaszcza w Niemczech i Francji. Choć gospodarka UE wykazuje pewne oznaki ożywienia, nadal osiąga wyniki poniżej potencjału, a prognozy dla poszczególnych krajów są różne.

Po dostosowaniu taryf eksport nieznacznie spadł i od tego czasu powrócił do bardziej normalnych poziomów. Czy w ujęciu rocznym będzie dalej maleć — na razie trudno przesądzić. Jednocześnie obserwujemy oznaki ożywienia konsumpcji w Europie. Wskaźnik PMI osiągnął poziom 51 pkt — co oznacza strefę wzrostu i jest najwyższym wynikiem od 38 miesięcy.

To sugeruje, że jeśli eksport osłabł, po wcześniejszym wzroście spowodowanym gromadzeniem zapasów w USA, ale produkcja nadal rośnie, to siłą napędową wzrostu jest konsumpcja krajowa. A rosnąca konsumpcja, w połączeniu z utrzymującym się niedoborem kierowców i trwającym już trzy lata kryzysem przepustowości w transporcie, nieuchronnie prowadzi do braku dostępnych mocy przewozowych.

Jeśli amerykańskie cła na towary z Chin okażą się znacząco wyższe niż dotychczas, europejscy producenci mogą stać się bardziej atrakcyjni dla amerykańskich nabywców, gdyż zmniejszy się różnica w cenie między produktami europejskimi a azjatyckimi. Z kolei, jeśli cła pozostaną nieznacznie zmienione, europejskie firmy staną w obliczu jeszcze ostrzejszej konkurencji. Dla Unii Europejskiej, gospodarki w dużej mierze opartej na eksporcie, stanowiłoby to poważne wyzwanie.

Niemniej przewidywac można, że Stany Zjednoczone pozostaną kluczowym partnerem handlowym Europy. Niedawno zawarte porozumienie handlowe sugeruje, że udało się uniknąć najczarniejszego scenariusza. Nawet jeśli wolumen wymiany handlowej spadnie, nie należy spodziewać się gwałtownego załamania. Większym powodem do niepokoju są inne ryzyka geopolityczne.  

Jednocześnie, coraz bardziej pozostajemy w tyle za Chinami, które całkowicie dominują w zielonych technologiach i produkcji pojazdów elektrycznych. To poważne wyzwanie dla konkurencyjności Europy, szczególnie w branży motoryzacyjnej i chemicznej.

W odpowiedzi UE zainicjowała „Zielony Ład”, a niedawno wprowadziła również ukierunkowane cła na import chińskich pojazdów elektrycznych. Nie jest to jednolita polityka, ale przemyślany krok mający na celu wyrównanie warunków wobec tego, co UE postrzega jako subsydiowaną konkurencję. Jednak wprowadza to niepewność w sektorze logistycznym, z bezpośrednim wpływem na przepływy handlowe i wolumeny.

Jeśli cła skutecznie ograniczą import z Chin, może to doprowadzić do wzrostu produkcji krajowej, zmieniając popyt na przewozy. Z drugiej strony, silna presja ze strony tańszych chińskich pojazdów elektrycznych może zmusić europejskich producentów do ograniczenia produkcji, wywołując efekt domina, który wstrząśnie całym łańcuchem dostaw - głównym klientem firm transportowych.

Stabilne kontrakty czy rentowność zleceń spotowych?

Rozgrzany rynek doprowadził też do wzrostu popytu na zlecenia spotowe, czyli przewozy realizowane w zależności od sytuacji rynkowej, a nie w oparciu o długoterminowe umowy. Tego typu zlecenia są zwykle bardziej dochodowe dla przewoźników, ale wiążą się z większym ryzykiem ze względu na nieprzewidywalność. Niektóre firmy koncentrują się niemal wyłącznie na przewozach spotowym, osiągając wyższe zyski w okresach koniunktury, lecz mają trudności, gdy rynek się kurczy lub konieczne jest utrzymanie stałej floty.

Nasze podejście zakłada, że długoterminowe zobowiązania kontraktowe powinny zapewniać stabilność, natomiast zlecenia spotowe pomagają wyrównać wahania lub maksymalizować zysk. Kontrakty pozostają kręgosłupem zrównoważonego biznesu, gdyż gwarantują, że samochody ciężarowe nie będą stały bezczynnie. Zlecenia spotowe powinny być obsługiwane przez zasoby utrzymywane w rezerwie.

Nie oznacza to jednak, że kontrakty są gwarancją sukcesu. Zapewniają stabilność, ale mogą też prowadzić do utraty okazji. Ponieważ umowy są zazwyczaj podpisywane na rok, firmy muszą jak najdokładniej prognozować sytuację gospodarczą, dynamikę kosztów (drogi, tunele, konserwacje, koszty rekrutacji i utrzymania kierowców) i inne czynniki.

Czy gospodarka będzie się rozwijać, generując więcej zleceń? A może warunki się pogorszą, przez co konieczne będzie zabezpieczenie jak największej liczby kontraktów, ponieważ popyt na przewozy spotowe spadnie? Dlatego też śledzenie czynników geopolitycznych nie jest tylko kwestią ciekawości — to jedyny sposób na podejmowanie świadomych decyzji.

Duża firma logistyczna może mieć 70–80% floty objętej kontraktami długoterminowymi (co zapewnia stabilną bazę) i przeznaczać pozostałe 20–30% na przewozy spotowe, co pozwala jej wykorzystać okresy wzrostu na rynku i zoptymalizować zyski. Taka strategia ogranicza ryzyko i jednocześnie zapewnia elastyczność.

W poszukiwaniu równowagi

Kolejnym czynnikiem, który ma coraz większy wpływ na branżę transportową, są zmiany klimatyczne. Zmiany sezonowe są już zauważalne, na przykład fale upałów zakłóciły eksport owoców z Hiszpanii.

Z perspektywy operatora logistycznego oznacza to konieczność większego skupienia się na warunkach przechowywania ładunków, co wpływa na zużycie paliwa. Podobnie jest w przypadku powodzi — trzeba je po prostu omijać co wiąże się z dodatkowymi kilometrami. Jak dotąd te zjawiska są trudne do precyzyjnego zmierzenia i opierają się głównie na ocenie ekspertów. Jednak w przyszłości ten problem będzie nabierał coraz większego znaczenia.

Innymi słowy, warunki pogodowe i prognozy stają się kolejną zmienną, którą firmy logistyczne muszą brać pod uwagę. Sukces w tej branży zależy od zdolności przewidywania tego, co wydarzy się w perspektywie od sześciu do 12 miesięcy. Tylko w ten sposób można zrozumieć dynamikę gospodarczą i uniknąć błędów o poważnych, długoterminowych skutkach.

Utrzymanie równowagi między długoterminowymi kontraktami a okazjami spotowymi jest dziś kluczowe — trzeba zapewnić stabilność, a jednocześnie zachować elastyczność, by móc korzystać z atrakcyjnych ofert. Należy wykorzystywać obecną sytuację, mając jednocześnie na uwadze przyszłość, ponieważ nie ma gwarancji, że obecne warunki się utrzymają.


transportGirteka

Podoba Ci się ten artykuł? Udostępnij!

Oddaj swój głos  

Ten artykuł nie został jeszcze oceniony.

Dodaj komentarz

Redakcja Portalu Chemia i Biznes zastrzega sobie prawo usuwania komentarzy obraźliwych dla innych osób, zawierających słowa wulgarne lub nie odnoszących się merytorycznie do tematu. Twój komentarz wyświetli się zaraz po tym, jak zostanie zatwierdzony przez moderatora. Dziękujemy i zapraszamy do dyskusji!


WięcejNajnowsze

Więcej aktualności



WięcejNajpopularniejsze

Więcej aktualności (192)



WięcejPolecane

Więcej aktualności (97)



WięcejSonda

Jak oceniasz Manifest Polskiej Chemii?

Zobacz wyniki

WięcejW obiektywie