Chemia i Biznes

W ramach naszej witryny stosujemy pliki cookies w celu świadczenia Państwu usług na najwyższym poziomie, w tym w sposób dostosowany do indywidualnych potrzeb. Korzystanie z witryny bez zmiany ustawień dotyczących cookies oznacza, że będą one zamieszczane w Państwa urządzeniu końcowym. Mogą Państwo dokonać w każdym czasie zmiany ustawień dotyczących cookies. Więcej szczegółów w naszej "Polityce prywatności Cookies"

Rozumiem i zgadzam się

Konfiguracja makiety

Miasta w cieniu zakładów chemicznych

2015-05-19

Kondycja większości miast, w których swoją siedzibę mają firmy chemiczne, uzależniona jest od pomyślności samych zakładów. Nic więc dziwnego, że spółki tworzące rodzimą chemię są niezwykle cenne dla samorządów i stanowią przedmiot ich dużego zainteresowania. Kooperacja odbywająca się między obydwiema stronami od dawna już prowadzona jest na bardzo wielu płaszczyznach.

Firmy w życiu miast
Największe polskie firmy chemiczne na trwałe wpisały się w społeczny krajobraz miast, na terenie których prowadzą swoją działalność. Trudno dzisiaj mówić np. o Płocku, Puławach, Tarnowie, Oświęcimiu, Kędzierzynie – Koźlu, Policach, Włocławku, Brzegu Dolnym, Nowej Sarzynie bez odwołania do funkcjonujących tam dużych zakładów chemicznych. Miejskie symbole, nazewnictwo ulic i osiedli, ale też m.in. fakt, że często źródłem ciepła dla miejskich systemów ciepłowniczych są zakładowe elektrociepłownie jest tego czytelnym przykładem. Świadome są tego także samorządy, gdyż trudno znaleźć jakiekolwiek publikacje – pomijając te typowo turystyczne – w których fakt istnienia w ich granicach przemysłu chemicznego byłby pomijany. Jedyny tego typu przykład odnajdujemy chyba tylko w odniesieniu do Tarnowa, gdzie w przygotowanej w tamtejszym magistracie strategii rozwoju miasta próżno doszukać się choćby jednej wzmianki odnoszącej się do Zakładów Azotowych w Tarnowie – Mościcach (dokument powstał jeszcze przed przyjęciem nazwy Grupa Azoty). To jedyny tego typu dokument opracowany przez włodarzy miast, na terenie których funkcjonują duże zakłady chemiczne, a fakt ten byłby pomijany. W przypadku Tarnowa stało się tak być może dlatego, że jest on jednym z większych miast, na terenie których zakłady chemiczne ulokowały swą działalność, choć akurat o trzy tysiące mieszkańców liczebniejszy Włocławek w takim strategicznym dokumencie rozwoju miasta istnienie Anwilu rzecz jasna przywołał.

Przykładowo Puławy w swojej „Strategii Rozwoju Miasta Puławy”, będącej analizą silnych stron oraz szans i zagrożeń tej leżącej na Lubelszczyźnie miejscowości, istnienie zakładów chemicznych w zestawieniu swoich największych atutów wpisały na trzecim miejscu. Za ważniejsze od bycia siedzibą drugiego największego w UE producenta nawozów władze miasta uznały jedynie jego atrakcyjne położenie oraz rozwiniętą infrastrukturę. Funkcjonowanie firmy jest natomiast istotniejsze dla rządzących miastem od potencjału intelektualnego, którym może się pochwalić miejscowość oraz jej dorobku kulturalnego i bogatej infrastruktury otoczenia biznesu. Władze Puław uznały ponadto, że realizacja znaczących inwestycji rozwojowych w spółce stanowi jedną z największych szans rozwoju miasta. Jednocześnie za najpoważniejsze zagrożenia dla Puław wskazały ewentualne zmiany rynkowe w sektorze chemii ciężkiej, które negatywnie oddziaływałyby na ZAP oraz brak zdywersyfikowanej struktury lokalnej gospodarki, która przejawia się silną zależnością gospodarki miasta od sytuacji przedsiębiorstwa.

 

 

 

Nie stanowi zaskoczenia, że wszystko co związane z chemią jest istotnym elementem samoidentyfikacji ośrodków, w których przemysł ten jest obecny. W zrealizowanym na potrzeby magistratu Kędzierzyna – Koźla badaniu mającym wyłonić najważniejsze atuty miasta w oczach jego mieszkańców, istnienie silnego przemysłu chemicznego uplasowało się na drugim miejscu, jedynie za drużyną siatkarską, będącą wielokrotnym mistrzem Polski w tej dyscyplinie sportowej. Dla 37% mężczyzn i 27,5% kobiet mieszkających w Kędzierzynie – Koźlu funkcjonowanie w ich mieście takich przedsiębiorstw i instytucji przemysłu chemicznego, jak Grupa Azoty ZAK, Petrochemia – Blachownia, Global Colors Polska, Brenntag oraz Instytut Ciężkiej Syntezy Organicznej Blachownia, stanowi największą przewagę Kędzierzyna – Koźla w porównaniu z innymi polskimi miastami.

O wadze inwestycji w sektorze chemicznym dla rozwoju swoich ośrodków są też przekonani włodarze Bydgoszczy, Torunia, Włocławka i Inowrocławia, którzy dyskutowali o tym w trakcie marcowego Forum Welconomy w Toruniu. Przyznali, że przemysł chemiczny odgrywa wiodącą rolę w rozwoju województwa kujawsko – pomorskiego, a upadek firmy Zachem był w tej dekadzie jedną z najgorszych rzeczy, które spotkały Bydgoszcz i poważnie wpłynęły na sytuację w mieście. Jednocześnie w województwie tym, w którym przemysł chemiczny rozwinął się dzięki dostępowi do dużych ilości wody z Wisły, położeniu komunikacyjnemu (Centralna Magistrala Kolejowa), a także obecności bazy surowcowej w postaci soli kamiennej i wapieni oraz zapotrzebowaniu na produkty chemiczne ze strony dobrze rozwiniętego rolnictwa, branża uznawana jest za podstawowy atut przemysłowy.

Jak przyznają jednak poszczególni samorządowcy większości miast „chemicznych”, trudno w kontekście wzajemnych relacji między władzą lokalną a firmami mówić o przewadze którejś ze stron. Spółki najczęściej dopominają się w samorządach o prowadzenie przychylnej polityki podatkowej z tytułu opłat za posiadane przez nie nieruchomości i grunty. Ze strony władz miejskich dominuje zaś postulat możliwie jak największego zaangażowania przedsiębiorstw w życie wspólnoty.

Miasto potrzebuje firmy, a firma potrzebuje miasta
Jednym z najbardziej gorących tematów minionego roku we Włocławku było ogłoszenie przez zarząd wywodzącego się stamtąd Anwilu informacji o zmniejszeniu z poziomu 3,5 – 3,8 mln zł rocznie do poziomu 1,2 – 1,7 mln zł rocznie finansowania męskiego zespołu koszykówki. To od lat największy symbol Włocławka, a zakłady sprawują nad nim pieczę już blisko dwie dekady. Tymczasem w minionym roku firma zdecydowała się na wprowadzenie aneksu do obowiązującej umowy sponsorskiej, co spotkało się z ostrą reakcją władz miasta. Ówczesny prezydent Włocławka, Andrzej Pałucki zwrócił nawet uwagę szefostwu spółki, że „pozostawienie finansowania drużyny na poziomie 3 mln zł byłoby najlepszym wyjściem. Dzięki takiemu rozwiązaniu ogromna rzesza włocławian, jak również miejscowości ościennych będzie mogła kibicować swojej drużynie koszykarskiej, która na trwałe wpisała się w życie sportowe Włocławka”. Nie jest tajemnicą, że dość ostry sygnał idący z magistratu i nakazujący firmie taką, a nie inną politykę sponsorską został w spółce przyjęty bardzo niechętnie i potraktowany jako wtrącanie się w jej strategię finansową.

Anwil swojej decyzji o zakresie wsparcia klubu koszykarskiego nie zmienił i to miasto zmuszone było znaleźć brakującą kwotę na uzupełnienie budżetu drużyny. Władze firmy pytane o relacje z lokalną społecznością przyznają jednak, że „jako największy pracodawca w regionie, Anwil aktywnie uczestniczy w życiu społeczności lokalnej. Spółka od lat wspiera wiele dziedzin kultury, sportu i edukacji. Szczególnym zainteresowaniem mieszkańców cieszy się powołana w 2014 r. Fundacja Anwil dla Włocławka, która wspiera lokalne organizacje pozarządowe realizujące szerokie spektrum przedsięwzięć, z których korzystają mieszkańcy Włocławka, w tym także pracownicy Anwil i ich rodziny”.

 

 

 

Przykład Włocławka wcale nie jest odosobniony. Wiadomo, że w stosunkowo niewielkich miejscowościach, w których ulokowana jest działalność przemysłu chemicznego, to wokół tych podmiotów obraca się zawodowe i kulturalne życie mieszkającej tam społeczności. Naturalnie dzisiejsze relacje w niczym nie przypominają już tych sprzed kilku dekad, gdy wielkie państwowe zakłady były organizatorem niemal całego życia społecznego i to wokół nich powstawały nie tylko zakładowe osiedla, ale też towarzyszące im zaplecze usługowe i rekreacyjne. Niemniej przedsiębiorstwa wciąż odgrywają rolę największych pracodawców w miastach, a co za tym idzie są głównymi płatnikami podatków zasilających lokalne budżety.

Same tylko spółki z Grupy Azoty płacą do samorządowej kasy miast, w których mają siedziby następujące kwoty (dane za 2013 r.): Grupa Azoty (jednostka z Tarnowa) – 17,6 mln zł; Grupa Azoty Puławy – 31,8 mln zł; Grupa Azoty Police – 30,6 mln zł, Grupa Azoty ZAK – 21,4 mln zł. To relatywnie duże pieniądze, biorąc pod uwagę, że np. budżet Polic wynosił we wspomnianym roku 144,2 mln zł, a Kędzierzyna – Koźla niemal 200 mln zł. Bez tych pieniędzy, a także pieniędzy płynących z podatków pracujących w firmach osób oraz powstałych wokół nich spółkach, dla których przedsiębiorstwa chemiczne są głównym klientem, miastom groziłby paraliż.

– Dla Włocławka podatki płacone przez Anwil stanowią istotną część budżetu miasta i gdyby nagle tych pieniędzy zabrakło, to naszych wydatków na obecnym poziomie nie dałoby się utrzymać – przyznaje wprost Maciej Śliwiński, kierownik Referatu Podatków i Opłat Lokalnych w Wydziale Finansów Urzędu Miasta Włocławek.

Myliłby się jednak ten, kto utrzymywałby, że duże i często notowane na giełdzie spółki, o przychodach stanowiących wielokrotność miejskich budżetów, z łatwością mogą się obejść bez dobrej współpracy z władzami miejskimi.

Swego czasu oświęcimski Synthos, dążący do wybudowania na swoim terenie Zakładu Termicznego Przetwarzania Odpadów Komunalnych – tak by dla własnych potrzeb zyskać źródło produkcji pary technologicznej i energii elektrycznej – chcąc w ogóle ruszyć z inwestycją musiał uwzględnić, jak wiele śmieci jest w stanie przekazać mu Oświęcim w ciągu najbliższych 20 lat. Informacja ta była konieczna, by spalarnia miała swoje ekonomiczne uzasadnienie. Inwestycja spółki opiewa na 150 tys. ton odpadów rocznie, podczas gdy samo miasto może dostarczyć ledwie 10% wkładu potrzebnego do funkcjonowania zakładu. W efekcie istnienie zaplanowanej przez Synthos spalarni nie zależy już tylko od własnych starań spółki, ani nawet woli Oświęcimia, ale jest wypadkową współdziałania innych okolicznych samorządów.

W tym kontekście może zaskakiwać polityka Synthosu, który w ocenie mieszkających w Oświęcimiu osób, robi bardzo niewiele, by w najbliższym otoczeniu być oceniany pozytywnie.

– W życiu naszego miasta jest to firma absolutne nieobecna i żyje jakby obok niego. Jeśli pojawia się w rozmowach mieszkańców, to wyłącznie jako pracodawca. W żadnym innym aspekcie nie uczestniczy w ich życiu, nie organizuje lokalnych wydarzeń, bardzo rzadko je sponsoruje, można tu mówić wręcz o wyjątkowych sytuacjach. Wizerunkowo nie robi nic, by kojarzyć się z Oświęcimiem. Większość z mieszkających tu ludzi w ogóle nie wie, czym tak naprawdę zajmuje się spółka, gdyż jej publiczna aktywność jest żadna – przyznaje Paweł Wodniak, wydawca i redaktor naczelny obejmującego Oświęcim serwisu internetowego www.faktyoswiecim.pl


CAŁY ARTYKUŁ ZNAJDĄ PAŃSTWO W NR 2/2015 "CHEMII I BIZNESU". ZAPRASZAMY



SynthosCIECHZAKZA Puławyprzemysł chemicznyAnwilZCh PoliceGrupa Azoty

Podoba Ci się ten artykuł? Udostępnij!

Oddaj swój głos  

Ten artykuł nie został jeszcze oceniony.

Dodaj komentarz

Redakcja Portalu Chemia i Biznes zastrzega sobie prawo usuwania komentarzy obraźliwych dla innych osób, zawierających słowa wulgarne lub nie odnoszących się merytorycznie do tematu. Twój komentarz wyświetli się zaraz po tym, jak zostanie zatwierdzony przez moderatora. Dziękujemy i zapraszamy do dyskusji!


WięcejNajnowsze

Więcej aktualności



WięcejNajpopularniejsze

Więcej aktualności (192)



WięcejPolecane

Więcej aktualności (97)



WięcejSonda

Czy polski przemysł chemiczny potrzebuje dalszych inwestycji zagranicznych?

Zobacz wyniki

WięcejW obiektywie