Chemia i Biznes

W ramach naszej witryny stosujemy pliki cookies w celu świadczenia Państwu usług na najwyższym poziomie, w tym w sposób dostosowany do indywidualnych potrzeb. Korzystanie z witryny bez zmiany ustawień dotyczących cookies oznacza, że będą one zamieszczane w Państwa urządzeniu końcowym. Mogą Państwo dokonać w każdym czasie zmiany ustawień dotyczących cookies. Więcej szczegółów w naszej "Polityce prywatności Cookies"

Rozumiem i zgadzam się

Konfiguracja makiety

Gospodarka o obiegu zamkniętym: uda się, czy pozostanie ideą?

2019-11-14  / Autor: Dominik Wójcicki

Im dłużej pojęcie gospodarki o obiegu zamkniętym funkcjonuje, tym większy sceptycyzm w odniesieniu do tej koncepcji, m.in. w przemyśle tworzyw sztucznych.

Gospodarka o obiegu zamkniętym coraz mocniej wpływa na europejski, w tym polski sektor tworzyw sztucznych. Mowa tutaj o koncepcji możliwie jak najbardziej racjonalnego wykorzystania zasobów i ograniczenia negatywnego oddziaływania na środowisko wytwarzanych i użytkowanych produktów, które to, podobnie jak materiały oraz surowce, powinny pozostawać w gospodarce tak długo, jak to możliwe. Analogicznie też powstawanie odpadów powinno być zminimalizowane.

Koncepcja gospodarcza?

Idea gospodarki o obiegu zamkniętym doczekała się w ostatnich kilkudziesięciu miesiącach umocowania w aktach prawnych na poziomie Unii Europejskiej. Najważniejsze elementy legislacji odnoszącej się do tworzyw sztucznych to przyjęta w ubiegłym roku Strategia na Rzecz Tworzyw Sztucznych w Gospodarce o Obiegu Zamkniętym, dodatkowo też tzw. pakiet odpadowy obejmujący sześć dyrektyw oraz uchwalona w bieżącym roku dyrektywa Single–Use Plastics w sprawie ograniczenia wpływu niektórych produktów z tworzyw sztucznych na środowisko. Mimo tego cała koncepcja GOZ wciąż budzi liczne wątpliwości.

– Istnieje mnogość definicji odnoszących się do gospodarki o obiegu zamkniętym, więc w dalszym ciągu nie do końca wiadomo, o czym tak naprawdę się mówi. Niemniej w każdym przypadku chodzić będzie o dostosowanie się do obecnych wyzwań cywilizacyjnych. Żyjemy w czasach stałego rozwoju, w tym rozwoju ekonomicznego, a on pociąga za sobą zwiększoną konsumpcję. Zużycie surowców mineralnych i wszystkich innych zasobów staje się coraz większe i pojawia się pytanie, kiedy tych surowców nam na świecie zabraknie. A skoro zabraknie, to trzeba temu przeciwdziałać –tłumaczy prof. Krzysztof Pikoń z Wydziału Inżynierii Środowiska i Energetyki Politechniki Śląskiej.

Przekonuje on, że GOZ jest przede wszystkim koncepcją gospodarczą, w której widać wzrost świadomości w porównaniu z innymi koncepcjami, które już wcześniej próbowały się mierzyć z tymi samymi wyzwaniami. Zakładały one np. mniejszą konsumpcję, która miałaby być pomocą w wydłużeniu czasu, w jakim nie wyczerpią się surowce.

– Jeśli nie stworzymy modeli rozwoju odpowiadających współczesności, to czeka nas los cywilizacji Majów. Ona dlatego wyginęła, bo nie odpowiedziała na zmiany zachodzące w ówczesnym świecie. Zmniejszające się zasoby to potężne zagrożenie i ludzkość musi zdawać sobie z niego sprawę. Jeśli nie chcemy ograniczać wzrostu, a wraz z nim konsumpcji, a byłaby to droga prowadząca donikąd, to gospodarka o obiegu zamkniętym jest jedyną racjonalną koniecznością, byśmy dalej mogli produkować i używać rozmaitych wyrobów, w tym z tworzyw sztucznych, bez poczucia tego, że siedzimy na tykającej bombie – dodaje prof. Krzysztof Pikoń.

Aby to wszystko stało się możliwe, to konieczne jest w jego opinii nabycie wiedzy na temat zasobów naturalnych Ziemi, wykorzystania surowców w procesach produkcyjnych i zagrożeń wynikających z ich zużycia; jak również uzyskanie umiejętności oceny cykli życia produktów przemysłowych, poznanie podstaw gospodarki strumieniami odpadów powstających w różnych gałęziach gospodarki, opanowanie procesów chemicznych służących przetwarzaniu materii odpadowej, stworzenie procesów pozwalających na pozyskiwanie energii i cennych substancji z odnawialnych zasobów zastępujących tradycyjnie stosowane surowce, a także nabycie umiejętności potrzebnych do oceny bezpieczeństwa ekologicznego nowo wprowadzanych produktów z tworzyw.

 

Koncepcja filozoficzna

– Ależ ja bym bardzo chciał, żeby GOZ to była koncepcja gospodarcza, ale tak po prostu nie jest. W tej chwili to jest wyłącznie koncepcja filozoficzna – ripostuje Aleksander Sobolewski, dyrektor Instytutu Chemicznej Przeróbki Węgla i argumentuje swoją tezę: – Na razie wszyscy mówią, że byłoby dobrze osiągnąć pewne cele i się wzajemnie ze sobą zgadzać, że nie ma innej drogi niż GOZ i jest to jedyny model, który pozwoli nam utrzymać konsumpcję na aktualnym poziomie. Tymczasem potrzebne są trzy elementy, aby gospodarka o obiegu zamkniętym mogła być traktowana jako koncepcja gospodarcza. Po pierwsze, musi być technologia, która realnie pozwoli domykać poszczególne pętle materiałowe. Dzisiaj

w wielu przypadkach jeszcze tego nie umiemy, więc nie razie nie ma co mówić o koncepcji gospodarczej, bo nie wiemy, jak sobie fizycznie poradzić z wieloma problemami. Ekolodzy mówią w takich przypadkach, że trzeba recyklingować. Jednak każdy, kto ma wiedzę o tworzywach rozumie, że po drugim lub trzecim przejściu przez recykling surowiec nie ma już odpowiednich właściwości i brakuje na niego popytu. Nie da rady w nieskończoność na poziomie milionów ton, bo takie jest zużycie tworzyw, cały czas recyklingować. Trzeba zejść głębiej i mocniej rozłożyć poszczególne molekuły, bo tylko wtedy je technologicznie odbudujemy. I tutaj w grę wchodzi np. proces zgazowania, który pomoże odzyskać pełnowartościowe produkty. Ale to jest kwestia lat 2035-2050, a nie dzisiaj.

Drugi element to prawo, które musi być realistyczne i pozwoli nam się poruszać w tym sektorze. Legislacja jest już tworzona. I wreszcie trzeci element, czyli opłacalność biznesowa takiego modelu. Nawet bowiem, jeśli powstaną odpowiednie technologie i będzie sprzyjające prawo, to jeszcze musi się opłacać działalność w tym względzie pod względem biznesowym. Społeczeństwo oczywiście bardzo ochoczo deklaruje dzisiaj, że chciałoby ekologicznych wyrobów, ale nie ma woli, by za nie płacić i jest to zrozumiała postawa. Jednak firmy nie zmniejszą przecież swojego zysku, tak by samemu dopłacać do gospodarki o obiegu zamkniętym, bo to taka piękna i szlachetna idea. Dopiero jeśli społeczeństwo w Europie dojrzeje do tego, że należy brać udział w zamykaniu pętli materiałowej i dotrze do niego, że musi za to zapłacić, to wtedy być może uzna, że korzystniejszy jest inny kierunek i zacznie mniej zużywać.

Gdy patrzę np. na historyczne dane odnoszące się do zużycia wody w naszym kraju, to widzę, że jeszcze w latach 80. ubiegłego wieku było ono dziesięciokrotnie wyższe niż teraz w przeliczeniu na głowę mieszkańca. Czy dzisiaj nie używamy wody, nie kąpiemy się, nie pierzemy? Zużycie wody spadło, bo wprowadzono liczniki i od nich uzależniono opłaty. Konsumpcja zaczęła być racjonalna. Liczę, że dojdziemy do tego w całej gospodarce i wtedy część koncepcji GOZ stanie się automatycznie niepotrzebna, bo ludzie zobaczą, że produkcja takiej ilości odpadów jest dla nich nieekonomiczna – uważa Aleksander Sobolewski, prezes Instytutu Chemicznej Przeróbki Węgla.

 

Dla biznesu sytuacja zaczyna być kłopotliwa

Jeszcze inaczej na kwestię wprowadzanej polityki związanej z gospodarką o obiegu zamkniętym patrzy Krzysztof Żarnotal, pełnomocnik zarządu ds. GOZ w firmie Synthos.

– W przestrzeni publicznej mamy do czynienia z plastikofobią, bo na pewno nie jest to oparta na prawdzie debata na temat tworzyw sztucznych. Chętnie eksponuje się wprawdzie cele idealistyczne, powodowane troską o przyszłość naszej planety, jednak tak naprawdę dąży się do osiągania na ogół kamuflowanych celów politycznych, rynkowych i marketingowych – mówi zdecydowanie Krzysztof Żarnotal.

Pełnomocnik Synthosu przywołuje pojęcie postprawdy do opisu trwającej jego zdaniem obecnie pozornej debaty o roli tworzyw. Mniej liczyć się mają i wpływać na opinię publiczną obiektywne fakty odnoszące się do omawianego materiału, a bardziej związane z nim emocje i osobiste, subiektywne przekonania.

– Związana z tworzywami sztucznymi postprawda opiera się na niepopartych wiarygodnymi źródłami mniemaniach. Miarą jej „rzetelności” jest spektakularność treści plasowanych w obiegu publicznym, obliczonych często na wywołanie uczucia lęku. Racjonalna argumentacja przegrywa z atrakcyjnie podaną iluzją lub przeinaczeniem.

Charakterystycznym dla takiej postawy jest zamknięcie się na obiektywne argumenty innych i niezachwiane wewnętrzne przekonanie o własnej racji. Wyniki badań naukowych zostają unieważnione przez efektowne infografiki, łapiące za serce zdjęcia, treści spekulatywne lub zgoła nienaukowe. Niestety, ale to populizm i demagogia zainfekowały dyskurs nad GOZ. Plemionom ekologów udało się narzucić publicznej debacie o GOZ retorykę dyskryminującą tworzywa sztuczne i zmierzającą do ich swoistego wykluczenia z życia codziennego. Jeśli organizacje pozarządowe mówią o tworzywach, to zawsze w złożeniu z wartościującymi określnikami w rodzaju monstrum, plaga, epidemia, przekleństwo. Przestaje to budzić obiekcje regulatorów rynku. Język wykluczenia o mocnym emocjonalnym ładunku powoduje zmiany w postrzeganiu tworzyw sztucznych także u ich codziennych użytkowników. Zaślepienie plastikofobiczne, budzenie uprzedzeń i obaw, rozsiewanie negatywnych stereotypów, które mają zwiększyć dystans społeczny wobec tworzyw sztucznych, oparte jest na zasadzie psychologii agresji stosowanej przez propagandę przy konfliktach zbrojnych. Tylko, że tym razem biologicznym zagrożeniem ma być plastik, który niewidzialnie truje, podstępnie zabija i widzialnie zaśmieca. Tworzenie takich łańcuchów skojarzeniowych jest obliczone na redukowanie potencjału pomocowego ze strony regulatorów rynku i użytkowników – komentuje Krzysztof Żarnotal.

Dowodzi on jednocześnie, iż szereg badań wykazało, że zastąpienie tworzyw sztucznych alternatywnymi materiałami będzie miało poważny negatywny wpływ na gospodarkę, klimat i środowisko. Tylko w sektorze opakowaniowym taka zamiana zwiększy całkowitą masę opakowania średnio o ponad jedną trzecią, a zapotrzebowanie na energię w cyklu życia wzrośnie ponad dwukrotnie.

– Na poziomie teoretycznym GOZ jest synkretyczną koncepcją ekonomiczno-środowiskową, którą zmierza do zmiany paradygmatu rozwojowego. Idea ta nie ma waloru kompletności. Jest wciąż dyskutowana i bardzo różnie definiowana. Cechują ją ruchome treści dostosowywane do zmieniających się kontekstów. Wciąż pozostaje niepewne, czy filozofia ta zdolna będzie udźwignąć test wielopoziomowego wdrożenia. Filozofia to raczej sztuka stawiania pytań niźli dawania odpowiedzi. Tymczasem, gdy naukowcy wciąż spierają się o to, czym filozofia GOZ jest, a czym nie jest, to legislatorzy galopują z kolejnymi rozwiązaniami prawnymi, które regulują to, co pozostaje niejasne. Nikt z nas nie wątpi w problem zaśmiecenia Ziemi. Jednak tego, jaki będzie efekt wdrażania GOZ nie wie nikt. Charakterystyczne jest, że naukowcy – inaczej niż legislatorzy i ekolodzy – wśród zagrożeń planetarnych nie przydają tworzywom pierwszeństwa. Dlatego posługiwanie się plastikofobią w debacie dotyczącej GOZ stanowi większe zagrożenie niż same tworzywa – kończy Krzysztof Żarnotal, dodając, że dla biznesu obecna sytuacja jest mocno kłopotliwa.


CAŁY ARTYKUŁ ZNAJDĄ PAŃSTWO W NR 5/2019 DWUMIESIĘCZNIKA "CHEMIA I BIZNES". ZAPRASZAMY.


 


tworzywa sztuczneSynthosInstytut Chemicznej Przeróbki Węglagospodarka obiegu zamkniętego

Podoba Ci się ten artykuł? Udostępnij!

Oddaj swój głos  

Ten artykuł nie został jeszcze oceniony.

Dodaj komentarz

Redakcja Portalu Chemia i Biznes zastrzega sobie prawo usuwania komentarzy obraźliwych dla innych osób, zawierających słowa wulgarne lub nie odnoszących się merytorycznie do tematu. Twój komentarz wyświetli się zaraz po tym, jak zostanie zatwierdzony przez moderatora. Dziękujemy i zapraszamy do dyskusji!


WięcejNajnowsze

Więcej aktualności



WięcejNajpopularniejsze

Więcej aktualności (192)



WięcejPolecane

Więcej aktualności (97)



WięcejSonda

Czy polski przemysł chemiczny potrzebuje dalszych inwestycji zagranicznych?

Zobacz wyniki

WięcejW obiektywie