Chemia i Biznes

W ramach naszej witryny stosujemy pliki cookies w celu świadczenia Państwu usług na najwyższym poziomie, w tym w sposób dostosowany do indywidualnych potrzeb. Korzystanie z witryny bez zmiany ustawień dotyczących cookies oznacza, że będą one zamieszczane w Państwa urządzeniu końcowym. Mogą Państwo dokonać w każdym czasie zmiany ustawień dotyczących cookies. Więcej szczegółów w naszej "Polityce prywatności Cookies"

Rozumiem i zgadzam się

Konfiguracja makiety

Dzięki GPW polska chemia wydała miliardy złotych

2016-05-15  / Autor: Dominik Wójcicki

Polskie firmy chemiczne wykorzystują obecność na GPW, czego dowodem wzrastający kurs ich akcji, przekładający się na tworzenie zysku dla akcjonariuszy.

 Po co wchodzić na giełdę?

Zaletą emisji publicznej akcji na GPW jest zawsze stosunkowo łatwa możliwość pozyskania kapitału na rozwój przedsiębiorstwa, jego modernizację lub bieżącą działalność. Literatura przedmiotu określa cztery podstawowe kierunki wykorzystania takich wpływów. To finansowanie inwestycji rzeczowych, inwestycji finansowych, finansowanie przyrostu aktywów obrotowych oraz zmniejszenie zadłużenia. W polskich realiach odnoszących się do firm chemicznych najpopularniejszą opcją jest ta pierwsza i czwarta. Za każdą przeprowadzaną przez firmę chemiczną emisją akcji stały w ostatnich latach bardzo poważne cele biznesowe. W ten sposób dokonywano bowiem częściowej prywatyzacji spółek, ich konsolidacji oraz oczywiście budowano ich rynkową pozycję. Procesy odbywające się na giełdzie są bez wątpienia jedną z pochodnych wpływających na obecny kształt wielkiej chemii w Polsce.

Praktycznie tylko Anwil i Grupa Azoty ZAK, spośród liderów branży, nie są notowane na GPW, choć były momenty, gdy wydawało się, że przeznaczeniem obydwu podmiotów jest obecność na parkiecie. Często także debiut na giełdzie stawał się okazją do zarobku dla pracującej w danej spółce załogi. Przykładowo, gdy w 2005 r. na parkiecie pojawiały się Zakłady Azotowe Puławy, to sześciu tysiącom osób, które pracowały w firmie przed 1992 r. przekazano nieodpłatnie udziały. Po dwóch latach mogli je odsprzedać, a wartość najcenniejszych pakietów sięgała wówczas ok. 52 tys. zł.

Przykład Puław

Wydaje się, że najmocniej z grona rodzimych spółek chemicznych po wejściu na GPW zmieniły się Zakłady Azotowe Puławy. W 2005 r. pozyskały one z tytułu emisji 297,81 mln zł. Środki stanowiły jedno ze źródeł finansowania zadań inwestycyjnych obliczanych na łączną kwotę ok. 700 mln zł. Chodziło m.in. o zdobycie pieniędzy na podwyższenie mocy produkcyjnych melaminy poprzez odzysk melaminy z roztworów procesowych. Zrealizowana inwestycja poprawiła efektywność instalacji melaminy (lepsze wykorzystanie surowca) oraz umożliwiła ograniczenie wpływu współpracujących z nimi instalacji mocznika na środowisko naturalne. Z pewnymi problemami, bo projekt był w międzyczasie zawieszany, nastąpiła także intensyfikacja zdolności produkcji nawozów płynnych wraz ze zwiększeniem pojemności stokaży gotowych produktów. W ten sposób poprawiono elastyczność procesów wytwarzania oraz dystrybucji nawozów, co z kolei bezpośrednio przełożyło się na osłabienie efektu sezonowości produkcji nawozowej. Oznaczało to wyeliminowanie jednej z największych słabości puławskiej firmy.

Bardzo ważną decyzją ZAP w związku z wejściem na GPW było też przeprowadzenie inwestycji w obszarze kaprolaktamu. Potrzeba takiego działania wynikała z możliwości transportu kaprolaktamu na rynki charakteryzujące się najwyższą stopą wzrostu konsumpcji tego produktu w postaci stałej. Podniesiono produkcję kaprolaktamu w postaci płatkowanej z poziomu 70% całości produkowanego związku do stanu umożliwiającego uzyskanie całego produktu w postaci stałej (płatkowanej). Znacznie umocniło to chemiczną nogę, na której firma stoi.

Nie udało się natomiast wykonać zadania, jakim była inwestycja w obszarze związków nadtlenowych, co miało stanowić pierwszy etap strategicznego programu dywersyfikującego portfel produktowy Puław. Inwestycja miała być realizowana w systemie joint venture z jednym z globalnych producentów z branży chemicznej, jednak negocjacje z potencjalnym partnerem zakończyły się niepowodzeniem.

 

Punkt zwrotny w historii

Giełda w odniesieniu do przemysłu chemicznego w naszym kraju to oczywiście także konsolidacja branży.

Witold Szczypiński, wiceprezes Grupy Azoty, w 2013 r., w trakcie uroczystości podsumowującej pięciolecie obecności firmy na GPW mówił wprost, iż w najnowszej historii rozwoju spółki jest to zdarzenie, które trzeba traktować jako punkt zwrotny.

– Dwa ciągi zdarzeń doprowadziły do tego efektu. Pierwszy wynikał z sytuacji firmy jeszcze w 2001 r. Była ona beznadziejna, strata netto wyniosła 183 mln zł, a dług netto 318 mln zł. Na ten czynnik nakładał się jeszcze proces prywatyzacji prowadzony przez Skarb Państwa, której to prywatyzacji nie udało się przeprowadzić. Firma PetroCarbochem wycofała się z negocjacji, uważając, że w ciągu roku Zakłady Azotowe w Tarnowie-Mościcach upadną. Wdrożono program naprawczy, który obejmował dezinwestycje w latach 2001-2007, zwolnienia ponad 1,2 tys. pracowników i urlopy bezpłatne dla całej załogi. Najważniejszym elementem programu było otwarcie postępowania układowego, co zlikwidowało stan, w którym nie mieliśmy finansowania i musieliśmy kupować surowce w systemie przedpłat. Dezinwestycje objęły m.in. acetylen, amoniak, polichlorek winylu, chlor, przetwórstwo PCW. Niektórych elementów w latach 2002-2007 próbowaliśmy bronić, niestety bez powodzenia. Jest to strata, której do tej pory w należytym stopniu nie skompensowaliśmy. Postępowanie układowe z wierzycielami zostało zakończone w 2010 r., ostatnią ratę spłaciliśmy w 2009 r. Firma stała się jednak najmniejszą spółką Wielkiej Syntezy Chemicznej, choć w latach 80. i 90. ubiegłego wieku była największą. Ponownie wrócił temat prywatyzacji, a na placu boju zostało PCC i Anwil. Niestety PKN Orlen wyraził brak zainteresowania konsolidacją chemii. Przez cały ten czas mieliśmy jednak plan rozwoju. Jego bardzo istotnym elementem było wbudowanie się w większe zintegrowane struktury, zapewniające poprawę pozycji konkurencyjnej i tworzące warunki do trwałego rozwoju. Wynikało to z faktu, że skala naszych operacji była archaiczna. Znalezienie inwestora branżowego okazywało się przez 10 lat bardzo trudne. Firma miała rozpoczęty proces inwestycyjny, liczyła na nowego właściciela i wyłącznie drogą emisji akcji można było pozyskać środki na ten cel.

30 czerwca 2008 r. nastąpił debiut giełdowy. Równolegle zachodziły jednak poważne zmiany w globalnej gospodarce, pojawiły się pierwsze symptomy kryzysu. Na GPW zadebiutowaliśmy w ostatniej możliwej chwili. I to te dwie kwestie, czyli z jednej strony posiadanie środków dzięki debiutowi, a z drugiej strony zapaść gospodarcza pozwoliły nam na dalsze działania. Jakie są rezultaty? Często krytykuje się nas za mały rozwój wewnętrzny. Do 1 czerwca 2013 r. wydaliśmy 550 mln zł na rozwój, z czego 341 mln zł na klasyczne projekty rozwojowe, reszta poszła na dostosowanie infrastruktury, odtworzenia i projekty obligatoryjne z mocy prawa. To, iż mieliśmy środki finansowe w momencie, w którym wystąpił kryzys gospodarczy, a w naszym otoczeniu inne firmy przeżywały trudności, pozwoliło nam na prowadzenie akwizycji zmierzających do konsolidacji branży. O tym, że była to słuszna strategia świadczy fakt, iż wartość spółek wchodzących w skład Grupy Azoty podwoiła się. Bez procesu IPO nie byłoby nas dziś w tym miejscu – tłumaczył przed prawie trzema laty Witold Szczypiński, wiceprezes Grupy Azoty.

 

Pierwsza, przeprowadzona w czerwcu 2008 r. – jeszcze wtedy przez Zakłady Azotowe w Tarnowie-Mościcach – oferta publiczna przyniosła spółce 294,77 mln zł. Następnie w lipcu 2011 r. z kolejnej emisji pozyskała ona 602,5 mln zł. Ostatnią emisję Grupa Azoty przeprowadziła w 2013 r., choć z uwagi na jej niepieniężny charakter nie otrzymała wtedy wpływów finansowych.

Wykorzystywanie środków pozyskanych z plasowania akcji na GPW tarnowska jednostka dominująca Grupy Azoty ukończyła w pierwszym półroczu 2013 r. Ze zdobytych pieniędzy sfinansowała m.in. takie zadania, jak optymalizacja portfela produktowego i systemu sprzedaży nawozów azotowych; modernizacja wytwórni kaprolaktamu wraz z budową nowej instalacji wytwarzania wodoru; intensyfikacja Wytwórni Tworzyw Modyfikowanych oraz przede wszystkim nabycie akcji Zakładów Chemicznych Police i Zakładów Azotowych Kędzierzyn. Z kolei cele ostatniej emisji zostały zrealizowane poprzez nabycie akcji Zakładów Azotowych Puławy.

Fiasko Polic

Choć to tarnowska część Grupy Azoty jest posiadaczem akcji zakładów chemicznych w Puławach i Policach, to obydwie te firmy znacznie wcześniej zadebiutowały na GPW. Grupa Azoty Zakłady Chemiczne Police oraz Grupa Azoty Zakłady Azotowe Puławy w ubiegłym roku świętowały 10 lat obecności na GPW.

Ciekawy jest przypadek Polic, gdyż jest to ta spółka chemiczna, której chyba w najmniejszym stopniu udało się zrealizować cele postawione sobie w związku z debiutem na parkiecie. Zarobiła tam wprawdzie 4 mln zł więcej niż oczekiwała – liczyła na 150 mln zł – ale z wydatkowaniem tych środków szło już znacznie gorzej.

Przeznaczone były na wsparcie przygotowanego przez spółkę Programu Inwestycji Rozwojowych. Za priorytet tego planu uznano modernizację instalacji produkcji bieli tytanowej oraz zwiększenie jej zdolności produkcyjnych z ówczesnych 40 tys. ton rocznie do 65 tys. ton rocznie. Miało to przynieść ZCh Police znaczący wzrost dochodów na skutek wyraźnego rozwinięcia sprzedaży TiO2. Do tego czasu bowiem, pomimo dużego i stale rosnącego popytu na biel tytanową, nie była ona w stanie w pełni zaspokoić zapotrzebowania na produkt.

Na przeszkodzie stały zbyt małe zdolności produkcyjne. Inwestycja miała także obniżyć koszty produkcji bieli tytanowej oraz podnieść wielkość sprzedaży części odpadów produkcyjnych i zagwarantować pełną utylizację pozostałych odpadów. W ocenie ówczesnego zarządu firmy, umacnianie pozycji w zakresie bieli tytanowej było swoistą racją stanu dla zachodniopomorskiego przedsiębiorstwa.

Drugą sztandarową inwestycją, na którą zbierano pieniądze w ramach emisji akcji, miała być modernizacja instalacji produkcji nawozów DAP w celu zwiększenia sprzedaży nawozów NPK oraz budowa terminalu kwasu fosforowego w celu zapewnienia dywersyfikacji źródeł zaopatrzenia w ten kwas. Obydwa zadania zaplanowane w Zakładzie Fosforowym wiązały się z koniecznością poprawy rentowności produkcji nawozów fosforowych i wieloskładnikowych. Inwestycje miały mieć charakter kompleksowy i spowodować zwiększenie zdolności produkcyjnych w zakresie nawozów o co najmniej 100 tys. ton rocznie.

Działający w tamtym okresie zarząd spółki jasno deklarował, iż „zdefiniowanie zadań objętych Programem Inwestycji Rozwojowych odbyło się poprzez analizę szeregu potencjalnych projektów inwestycyjnych. Głównym czynnikiem wyboru zadań do programu były: oczekiwana stopa zwrotu, ryzyko inwestycyjne oraz zgodność ze strategią rozwoju ZCh Police”. Jednocześnie zarząd zapewnił, iż „nie przewiduje konieczności zmiany zakresu inwestycji objętych tym programem. W związku z tym cele emisji nie ulegną zmianie”.

Rzekomo niewzruszalne cele bardzo szybko uległy zmianie.

Wpierw wycofano się z rozbudowy instalacji bieli tytanowej. Raz jeszcze przeprowadzono analizę opłacalności inwestycji i przy stopie dyskonta równej 9,5% uznano, że nie spełniała ona kryterium opłacalności. W zamian za to firma ogłosiła, że zrealizuje zadanie polegające na zwiększeniu wydajności instalacji mocznika o 200 tys. ton rocznie, do poziomu 600 tys. t/r. wraz z obniżeniem kosztów produkcji mocznika oraz zmniejszeniem oddziaływania instalacji mocznika na środowisko. Wycofano się także z modernizacja linii do produkcji DAP, zastępując to zadanie projektem unowocześnienia wytwórni NPK II. Tyle tylko, że obydwa nowowprowadzone zadania także nie doczekały się finalizacji.

Wiele z planów polickiej firmy zostało w końcówce pierwszej dekady tego wieku brutalnie zweryfikowanych z uwagi na kłopoty w jakich znalazło się przedsiębiorstwo. Spółce realnie zajrzało w oczy widmo upadku. Potężne zadłużenie, wysokie koszty produkcji przy niskiej efektywności i słabej innowacyjności, przerost zatrudnienia na produkcji i w segmencie zarządzającym, w połączeniu z dekoniunkturą na rynku nawozów sztucznych trwającą od końca 2008 r. i wysokimi cenami podstawowych surowców do produkcji, ale też straty na pochodnych transakcjach walutowych i częste zmiany w kierownictwie spółki okazały się dla Polic problemami zbyt dużej wagi, by firma mogła normalnie funkcjonować.


CAŁY ARTYKUŁ ZNAJDĄ PAŃSTWO W NR 2/2016 "CHEMII I BIZNESU". ZAPRASZAMY


 


ZA Puławyprzemysł chemicznyZCh PoliceGrupa AzotyGiełda Papierów Wartościowych

Podoba Ci się ten artykuł? Udostępnij!

Oddaj swój głos  

Ten artykuł nie został jeszcze oceniony.

Dodaj komentarz

Redakcja Portalu Chemia i Biznes zastrzega sobie prawo usuwania komentarzy obraźliwych dla innych osób, zawierających słowa wulgarne lub nie odnoszących się merytorycznie do tematu. Twój komentarz wyświetli się zaraz po tym, jak zostanie zatwierdzony przez moderatora. Dziękujemy i zapraszamy do dyskusji!


WięcejNajnowsze

Więcej aktualności



WięcejNajpopularniejsze

Więcej aktualności (192)



WięcejPolecane

Więcej aktualności (97)



WięcejSonda

Czy polski przemysł chemiczny potrzebuje dalszych inwestycji zagranicznych?

Zobacz wyniki

WięcejW obiektywie