Chemia i Biznes

W ramach naszej witryny stosujemy pliki cookies w celu świadczenia Państwu usług na najwyższym poziomie, w tym w sposób dostosowany do indywidualnych potrzeb. Korzystanie z witryny bez zmiany ustawień dotyczących cookies oznacza, że będą one zamieszczane w Państwa urządzeniu końcowym. Mogą Państwo dokonać w każdym czasie zmiany ustawień dotyczących cookies. Więcej szczegółów w naszej "Polityce prywatności Cookies"

Rozumiem i zgadzam się

Konfiguracja makiety

Czy atak na saudyjskie rafinerie wpłynie na globalną petrochemię?

2019-09-19  / Autor: Joseph Chang, ICIS Chemical Business

Ataki na rafinerie w Arabii Saudyjskiej, do których doszło w ostatnim tygodniu mogą mieć wielomiesięczny i idący daleko w skutkach wpływ na światowy przemysł petrochemiczny. Nie ma jeszcze pełnej wiedzy o tym, kto dokonał tego aktu agresji. Przyznali się do niego wprawdzie terroryści z Jemenu, ale Stany Zjednoczone podejrzewają, że inspiratorem mógł być Iran. Celem ataków były dwie instalacje w mieście Abqaiq i Khurais na wschodzie Arabii Saudyjskiej. Produkcja saudyjskiej ropy naftowej mocno ucierpiała. To ważne, gdyż zaatakowana rafineria koncernu Aramco jest największą instalacją do przerobu ropy naftowej na świecie. Prezentujemy przysłany nam tekst autorstwa Josepha Chang, reprezentującego ICIS Chemical Business.

Ataki dronów na obiekty naftowe i gazowe w Arabii Saudyjskiej oraz na kluczową infrastrukturę w regionie będą miały znaczący wpływ na globalne rynki energii i petrochemii, a także na globalną gospodarkę i poskutkują wzrostem cen ropy i zakłóceniami w produkcji gazu ziemnego. Ataki dronów z 14 września br. trafiły w pole naftowe Khurais i Abqaiq, należące do Saudi Aramco, a co za tym idzie największe na świecie zakłady przetwarzania ropy naftowej i gazu ziemnego.

Aramco początkowo wstrzymało połowę produkcji ropy - około 5,7 mln baryłek dziennie. 17 września br. koncern oświadczył, że przerób ropy naftowej w Abqaiq działa na poziomie 2 mln baryłek dziennie i oczekuje się, że produkcja zostanie przywrócona do wcześniejszych stawek do końca września. W oświadczeniu nie wspomniano jednak o statusie produkcji etanu lub skroplonego gazu ziemnego (LPG). Istotnym problemem może być też gaz ziemny.

Chociaż zatem Aramco prawdopodobnie wznowi produkcję ropy w ciągu kilku dni, to jednak będzie wytwarzać tylko tyle na ile pozwolą nienaruszone moce produkcyjnych w Abqaiq. Bez ostatecznych informacji możemy zasadnie stwierdzić, że podaż NGL (płynnych gazów ziemnych) zostanie zmniejszona na kilka miesięcy.

Atak już spowodował konsekwencje w notowaniach ropy naftowej. Ceny ropy wzrosły 16 września br.: kontrakty futures Brent wzrosły o 15% do 69,02 dolarów, a kontrakty WTI w USA również wzrosły o 15% do 62,90 dolarów. 17 września br. ceny Brent zmalały o 7%, a WTI o 6% - stało się to w związku z doniesieniami, że produkcja ropy zostanie przywrócona dość szybko.

Wiedzieć trzeba, że ropa naftowa ma ponad 80% korelację z indeksem petrochemicznym ICIS (IPEX). Wzrost notowań Brent o 10 dolarów za baryłkę zwykle powoduje podwyżkę ceny rynkowej produktów petrochemicznych o 5,5% według indeksu IPEX. Im dalej w dół łańcucha wartości produktu, tym mniejszy wpływ mają ceny ropy naftowej, ale prawie każdy produkt petrochemiczny do pewnego stopnia będzie odczuwał presję wzrostu cen. Wzrost cen ropy o 10 dolarów za baryłkę spowodowałby wzrost cen etylenu/polietylenu o 121 dolarów za tonę, a cen metanolu o 67 dolarów za tonę.

W przypadku sektora petrochemicznego istnieje zatem bezpośredni wpływ tego, co dzieje się w Arabii Saudyjskiej. 14 września br. nowy minister ds. Energii Arabii Saudyjskiej Abdulaziz bin Salman powiedział, że produkcja etanu i NGL została zmniejszona w jego kraju o 50%. Co więcej ataki zagroziły 10% globalnej podaży etylenu. Koncern SABIC zaraportował zakłócenia w dostawach etylenu na poziomie 49% w odniesieniu do swoich saudyjskich zakładów. Firmy działające w Jubail, saudyjskim centrum petrochemicznym, to SABIC i jego spółki stowarzyszone, Tasnee, Sipchem i Advanced Petrochemical, a także saudyjskie Aramco czy Sadara.

Arabia Saudyjska jest głównym eksporterem petrochemikaliów i polimerów do Azji i Europy, a także eksportuje ropę naftową do azjatyckich rafinerii i zakładów petrochemicznych, w których niedobór surowców może hamować lokalną produkcję. Sam wzrost cen ropy naftowej dotknie producentów petrochemicznych w Europie i Azji, którzy polegają głównie na surowcach naftowych na bazie ropy naftowej.

Jednocześnie wzrost cen ropy naftowej podnosi konkurencyjność i marże amerykańskich producentów petrochemicznych, którzy używają głównie etanu NGL, a także propanu i butanu. Wraz ze wzrostem cen ropy naftowej powoduje to wzrost cen petrochemii i polimerów. Marże petrochemiczne w USA, oparte w dużej mierze na bogatym lokalnym etanie z gazu łupkowego, w takiej sytuacji rosną. 16 września br. wyceny akcji amerykańskich koncernów petrochemicznych gwałtownie podskoczyły: LyondellBasell o 4%, Westlake Chemical o 5%, Methanex o 8,9%, Dow o 1,6%.

W tej chwili widać trojaki wpływ sytuacji w Arabii Saudyjskiej na amerykańskich producentów petrochemicznych: następuje wzrost przewagi kosztowej w USA, wzrost udziału USA w rynkach eksportowych i wzrost marży tamtejszych koncernów dzięki wyższym światowym cenom petrochemicznym. 

Jeśli produkcja NGL w Arabii Saudyjskiej zostanie poważnie ograniczona na kilka miesięcy, może to mieć ogromny wpływ także na chiński import propanu i produktów petrochemicznych, a nawet zmienić politykę handlową na świecie. Zmniejszenie eksportu propanu z Ras Tanura w Arabii Saudyjskiej wystarczy, aby przesunąć równowagę w Azji z nadwyżki na niedobór. Niemal na pewno Chiny będą musiały zawiesić wtedy taryfy celne na import propanu z USA. Nawet jednak jeśli Chiny nie zawieszą taryf na amerykański propan i polietylen, to mogą być bardziej skłonne do zawarcia umowy handlowej z USA.

Dla globalnej gospodarki gwałtownie wyższe ceny ropy stanowią kolejne poważne ryzyko. Zsynchronizowane światowe spowolnienie gospodarcze - najbardziej widoczne w sektorze produkcyjnym - jest już w toku, dodatkowo zaostrzone przez wojnę handlową między USA a Chinami. W trudnym sektorze motoryzacyjnym wyższe ceny ropy tylko zwiększą koszty eksploatacji pojazdów. Wiele będzie zależeć od tego na jakim poziomie ustalą się ceny ropy. Czy spowolnienie globalnej gospodarki pchnie je do poziomu 70 dolarów za baryłkę, czy może 80 dolarów lub więcej? Każdą recesję w USA poprzedził od lat 70. ubiegłego wieku skok cen ropy naftowej. Chińska gospodarka, która już uchyla się od taryf amerykańskich, spotkałaby się z kolejną poważną przeszkodą jako główny importer ropy naftowej. Ucierpiałyby również inne kraje zależne od importu ropy, takie jak Indie, Japonia i Korea Południowa.

Aktualnie banki centralne na całym świecie są już w trybie luzowania polityki monetarnej. Ataki na saudyjskie rafinerie i rosnące ceny ropy stanowią zagadkę w kontekście dalszego zachowania banków. Czy uznają to one za dalsze zagrożenie dla wzrostu gospodarczego, a tym samym będą skłonne do obniżania stóp procentowych? Czy mogą postrzegać ten efekt jako inflacyjny? Prawdopodobnie nastąpi to pierwsze.

Tymczasem wpływ znacząco wyższych cen ropy na gospodarkę USA mógłby zostać złagodzony przez rosnącą produkcję ropy z pól łupkowych.

Amerykańska Agencja Informacji Energetycznej (EIA) prognozuje produkcję ropy naftowej w USA na poziomie 12,2 mln baryłek dziennie w 2019 r. – byłby to wzrost o 11% rok do roku i dalszy wzrost o 8% do poziomu 13,2 mln baryłek dziennie w kolejnym roku. Stany Zjednoczone są już wiodącym światowym producentem ropy naftowej i dążą do uzyskania kluczowej pozycji eksportowej w nadchodzących latach.

Jednak amerykańscy producenci ropy i gazu łupkowego silnie zmagają się z problemami finansowymi, zwłaszcza od czasu załamania cen ropy naftowej pod koniec 2018 r. Dotyczy to głównie małych i średnich przedsiębiorstw, które zaciągnęły duże kwoty zadłużenia. Obecny poziom zadłużenia amerykańskich firm zajmujących się gazem łupkowym wynosi 250 miliardów dolarów, a znaczna część zostanie spłacona w ciągu najbliższych pięciu lat. Firmy te redukują działalność na platformach wiertnicznych i wiercą mniej, próbując sfinansować operacje z bezpłatnych przepływów pieniężnych. Zagraża to optymistycznym prognozom gwałtownego wzrostu produkcji ropy naftowej w USA i NGL, a także scenariuszowi pozyskania taniego surowca dla amerykańskiego sektora petrochemicznego. Jeśli jednak utrzyma się stały wzrost cen ropy, może to stanowić wsparcie dla amerykańskiego sektora ropy i gazu łupkowego, umożliwiając w ten sposób wielu małym i średnim przedsiębiorstwom uniknięcie bankructwa.

Stany Zjednoczone, ze względu na znacznie mniejszą zależność od importowanej ropy, rzadziej angażują się w tej chwili w konflikty zbrojne na Bliskim Wschodzie i walkę o tamtejsze węglowodory. To ogromna zmiana w porównaniu z sytuacją sprzed 10 lat. Można argumentować, że 10 lat temu nastąpiłaby natychmiastowa reakcja militarna USA na tego rodzaju atak zbrojny na rafinerie saudyjskie. Teraz jednak reakcja Waszyngtonu jest spokojniejsza. W perspektywie długoterminowej, gdy USA osiągną już niezależność energetyczną, ich obecność na Bliskim Wschodzie może być jeszcze mniejsza. Odpowiedzialność za utrzymanie tam spokoju zostanie wtedy przeniesiona na inne narody zależne od ropy naftowej.

Pojawia się naturalnie pytanie, co z największym ryzykiem, mianowicie atakiem wojskowym przeciwko Iranowi i potencjalną pełną wojną na Bliskim Wschodzie z udziałem Arabii Saudyjskiej, Iranu i USA i innych? Takie zdarzenie spowodowałoby prawdziwy skok cen ropy naftowej i naraziłoby podaż na znacznie większe niebezpieczeństwo. Wzrosłaby też globalna niepewność geopolityczna. Ryzyko dla przyszłego eksportu ropy i produktów petrochemicznych na Bliski Wschód będzie zatem zależeć od poziomu eskalacji wydarzeń tam się dziejących.

Około 20% całego eksportu produktów petrochemicznych przepływa przez cieśninę Hormuz. Zamknięcie cieśniny lub dalsze zakłócenia produkcji saudyjskiej wywarłoby więc znaczący wpływ na globalną podaż większości łańcuchów petrochemicznych. Przykładowo około 15 mln ton polietylenu (22% światowej produkcji) jest produkowanych rocznie w Arabii Saudyjskiej, Zjednoczonych Emiratach Arabskich, Iranie, Kuwejcie, Katarze i Iraku i praktycznie całość jest eksportowana. W przypadku metanolu sytuacja jest jeszcze bardziej poważna - podczas gdy tylko 10% globalnej podaży jest ulokowane na Bliskim Wschodzie, to jednak 43% światowego eksportu pochodzi właśnie stamtąd.

Wreszcie stwierdzić trzeba, że rosnąca liczba zawirowań na Bliskim Wschodzie i rażące zagrożenie dla głównych zakładów naftowych i petrochemicznych ulokowanych w tamtym regionie to ryzyko mniejszych inwestycji kapitałowych w tamtej części świata. Co w zamian? Ciężar tych inwestycji i kapitał przesunięte zostaną do Ameryki Północnej, jedynej bezpiecznej przystani, zarówno geopolitycznie, ekonomicznie, jak i militarnie.


etylenropa naftowaprzemysł petrochemiczny

Podoba Ci się ten artykuł? Udostępnij!

Oddaj swój głos  

Ten artykuł nie został jeszcze oceniony.

Dodaj komentarz

Redakcja Portalu Chemia i Biznes zastrzega sobie prawo usuwania komentarzy obraźliwych dla innych osób, zawierających słowa wulgarne lub nie odnoszących się merytorycznie do tematu. Twój komentarz wyświetli się zaraz po tym, jak zostanie zatwierdzony przez moderatora. Dziękujemy i zapraszamy do dyskusji!


WięcejNajnowsze

Więcej aktualności



WięcejNajpopularniejsze

Więcej aktualności (192)



WięcejPolecane

Więcej aktualności (97)



WięcejSonda

Czy polski przemysł chemiczny potrzebuje dalszych inwestycji zagranicznych?

Zobacz wyniki

WięcejW obiektywie