Chemia i Biznes

W ramach naszej witryny stosujemy pliki cookies w celu świadczenia Państwu usług na najwyższym poziomie, w tym w sposób dostosowany do indywidualnych potrzeb. Korzystanie z witryny bez zmiany ustawień dotyczących cookies oznacza, że będą one zamieszczane w Państwa urządzeniu końcowym. Mogą Państwo dokonać w każdym czasie zmiany ustawień dotyczących cookies. Więcej szczegółów w naszej "Polityce prywatności Cookies"

Rozumiem i zgadzam się

Konfiguracja makiety

Bezpieczeństwo energetyczne? Nie tędy droga - Andrzej Szczęśniak

2014-10-23

Rozmawiamy z ekspertem rynku ropy i paliw, gazu płynnego i ziemnego, bezpieczeństwa energetycznego i polityki energetycznej.

Jak Pan ocenia realizowane w Polce projekty mające na celu poprawę bezpieczeństwa energetycznego kraju?
W opinii publicznej dominuje wprawdzie przekonanie, że mamy do czynienia z niewystarczającą liczbą inwestycji na rzecz poprawy bezpieczeństwa energetycznego Polski, ale osobiście nie jestem zwolennikiem takiego stanowiska.

Przykładowo, budowany w Świnoujściu Gazoport uważam za zbyteczny. Możemy mieć przecież zapewnione bezpieczeństwo gazowe poprzez fakt coraz bardziej prawdopodobnego wejścia w europejski rynek gazu, tymczasem gazoport zupełnie do niego nie pasuje. Jest inwestycją, która już teraz stwarza problemy, a gdy w końcu powstanie zostaną one jeszcze spotęgowane. Zwrotu nakładów z tej inwestycji nie będzie. Przez następnych 20 lat gaz pochodzący z gazoportu bardzo trudno będzie lokować na rynku europejskim, do którego aspirujemy. Jest to gaz ze swej natury drogi, gdyż koszty transportu drogą morską znacznie przewyższają koszty transportu realizowanego rurociągami. Jeżeli znajdziemy swoje miejsce w europejskim systemie rynku gazu, to gaz z gazoportu będzie dużo droższy w stosunku do tego dostępnego na rynku europejskim. Gdy w czerwcu tego roku sprawdzałem różnice w porównaniu z gazem amerykańskim, to gaz importowany stamtąd był ok. 70-80% droższy od tego, który moglibyśmy sprowadzać z systemu europejskiego.

Mając zatem to wszystko na uwadze, hasło podnoszenia bezpieczeństwa energetycznego, w sposób, w jaki to robimy, nie kojarzy mi się dobrze. Nie chciałbym, aby powtórzyła się sytuacja z rafinerią w Możejkach, którą PKN Orlen kupował, tłumacząc to podnoszeniem bezpieczeństwa energetycznego i chęcią, by w ten sektor nie wkroczyli Rosjanie i nie zdominowali naszego rynku swoimi paliwami. Jak wiemy, inwestycja na Litwie okazała się fiaskiem i dzisiaj do rafinerii trzeba dopłacać wielkie pieniądze.

Polska energetyka oparta jest na węglu, tymczasem sektor ten boryka się z wielkimi problemami.
Co do węgla, to nie ma oczywiście zagrożenia czynnikiem zagranicznym, zwłaszcza rosyjskim, jest natomiast problem krajowego zarządzania tym sektorem. Polityka państwa jest w tym obszarze dramatyczna, co obrazuje sytuacja finansowa Kompanii Węglowej, czyli największego zakładu węgla kamiennego w Europie. To przecież największa firma węglowa w Europie, a stoi obecnie na progu bankructwa. Czy trzeba lepszego dowodu, by zobaczyć, że Polska nie umie właściwie zagospodarować takiego daru, jak własny węgiel? Węgiel jest tymczasem kluczem naszego bezpieczeństwa energetycznego. Ucieszyłem się, gdy w strategii polityki energetycznej do 2050 r. rząd zadeklarował, że będzie węgiel filarem rodzimej energetyki, ale jeśli wczytamy się w plany, to okazuje się, że w ciągu najbliższych pięciu lat mamy go zużywać o 10% mniej. Tymczasem już teraz wykorzystujemy 40% mniej węgla niż 25 lat temu i na dodatek staliśmy się jego importerem. Będąc krajem, na który przypada 85% europejskich zasobów węgla, sprowadzamy go z zagranicy. Co zatem można powiedzieć o naszym zarządzaniu bezpieczeństwem energetycznym?

Stosunkowo najmniej emocji wzbudza budowany w Gdańsku naftoport. Jak podchodzi Pan do tej inwestycji?
Naftoport w Gdańsku byłby dobrą inwestycją, ale niestety nie potrafiliśmy zapewnić mu – i to kolejna klęska polskiej polityki – wystarczającego przepływu ropy. Przez długie lata był on portem tranzytowym dla rosyjskiej ropy, ale to się już skończyło. Obecne ratowanie sytuacji systemem rurociągów, to tylko dodatkowe koszty. Na przykładzie naftoportu widać, że straciliśmy klienta w postaci Rosji na skutek prowadzenia polityki, która nie liczy się z kwestiami gospodarczymi.

Polska potrzebuje radykalnej zmiany strategii w polityce energetycznej i odchodzenia od haseł dywersyfikacji w zamian za myślenie o bezpieczeństwie w kategoriach ekonomicznych. Jeżeli będziemy mieć rozwijające się firmy i mocne sektory, wówczas bezpieczeństwo energetyczne samo przyjdzie. Projekty, jak wspominany gazoport, są polityczne, a przez to antyekonomiczne. Dopóki to podejście się nie zmieni – incydentalnie rzecz jasna może być ono korygowane polityką – to nasze bezpieczeństwo nie wzrośnie. Dodatkowo działanie w sprawie Ukrainy naraża nas na problemy z gazem, gdyż przedkładamy argumenty polityczne ponad biznesowe. Będąc słabym ekonomicznie, nie będziemy jednak w stanie poprawiać bezpieczeństwa energetycznego i realizować planów politycznych, na których nam zależy. Niestety w Polsce dominuje zupełnie inna kolejność.


Wittmann BattenfeldurodzinyI Grupa Chemiczna

Podoba Ci się ten artykuł? Udostępnij!

Oddaj swój głos  

Ten artykuł nie został jeszcze oceniony.

Dodaj komentarz

Redakcja Portalu Chemia i Biznes zastrzega sobie prawo usuwania komentarzy obraźliwych dla innych osób, zawierających słowa wulgarne lub nie odnoszących się merytorycznie do tematu. Twój komentarz wyświetli się zaraz po tym, jak zostanie zatwierdzony przez moderatora. Dziękujemy i zapraszamy do dyskusji!


WięcejNajnowsze

Więcej aktualności



WięcejNajpopularniejsze

Więcej aktualności (192)



WięcejPolecane

Więcej aktualności (97)



WięcejSonda

Czy polski przemysł chemiczny potrzebuje dalszych inwestycji zagranicznych?

Zobacz wyniki

WięcejW obiektywie