Chemia i Biznes

W ramach naszej witryny stosujemy pliki cookies w celu świadczenia Państwu usług na najwyższym poziomie, w tym w sposób dostosowany do indywidualnych potrzeb. Korzystanie z witryny bez zmiany ustawień dotyczących cookies oznacza, że będą one zamieszczane w Państwa urządzeniu końcowym. Mogą Państwo dokonać w każdym czasie zmiany ustawień dotyczących cookies. Więcej szczegółów w naszej "Polityce prywatności Cookies"

Rozumiem i zgadzam się

Konfiguracja makiety

Zaplecze surowcowe to klucz do sukcesu w branży chemicznej

2015-12-03  / Autor: Dominik Wójcicki

Polskie firmy chemiczne i petrochemiczne nie dokonają skoku jakościowego, jeśli nie zadbają o kwestie zaopatrzenia w surowce.

Mieć własne surowce

Na światowym rynku sukces osiągają bowiem te przedsiębiorstwa, które nie tylko produkują i sprzedają globalnie, ale i w taki sam sposób pozyskują surowce do prowadzenia własnej działalności. Poszukiwanie własnych surowców energetycznych, a tym samym łatwiejszy dostęp do nich, to jedno z kluczowych wyzwań stojących aktualnie przed polskim przemysłem chemicznym i petrochemicznym. I choć ten obszar aktywności był przez minione lata mocno zaniedbany przez rodzime firmy, to jednak w ostatnim czasie zaczynają one ten negatywny trend powoli odwracać.

Już trzy lata temu ówczesny minister skarbu państwa Mikołaj Budzanowski wzywał krajowe spółki, m.in. Grupę Azoty, PKN Orlen oraz Grupę Lotos do prowadzenie zrównoważonej polityki surowcowej zapewniającej możliwość wydobywania jak największej ilości gazu i ropy, które to miałyby zasilić zarówno przyszłe, jak i już trwające inwestycje chemiczne. Jego następca na fotelu szefa MSP Włodzimierz Karpiński obiecywał w ubiegłym roku w sejmie, że do 2016 r. państwowe spółki zainwestują w poszukiwania surowców ze źródeł niekonwencjonalnych nie mniej niż 5 mld zł. Resort miał nawet przygotować odpowiednią ustawę, która ułatwiłaby te poszukiwania.

Chodziło o uproszczenie procedur związanych ze znajdowaniem, wydobywaniem i przesyłaniem węglowodorów ze źródeł niekonwencjonalnych. Póki co takie prawo nie powstało. Na pewno więc dzisiejsza aktywność firm produkcyjnych jest w tej dziedzinie mocno spóźniona, być może nawet o dekadę. Zwłaszcza, że kompetencji w zakresie tzw. upstreamu nabywa się przez lata, a podejmując decyzję o rozwoju ekspansji w sektorze surowcowym, trzeba myśleć także o tym, jak pozyskane surowce przerobić na szereg końcowych produktów.

Nie zmienia to jednak faktu, że już nie tylko na etapie zapowiedzi, ale i podejmowanych działań prace związane z wydobyciem gazu ziemnego, ropy naftowej, jak i ciągłego poszerzania dostępu do innych surowców potrzebnych dla odbywającej się w kraju produkcji chemicznej stały się dla rodzimych firm ważnym kierunkiem działań. Jest to o tyle ważne, że ostatnia dekada charakteryzowała się bezprecedensowym wzrostem kosztów w segmencie poszukiwawczo – wydobywczym. Wydatki przedsiębiorstw petrochemicznych i naftowych na badania geologiczne oraz rozwój i wydobycie wzrosły ponad trzykrotnie w stosunku do początku XXI w. Wzrost ten związany był z wyczerpywaniem się zasobów konwencjonalnych. Rosnący popyt na węglowodory zmusza przedsiębiorstwa do rozwoju niekonwencjonalnych i bardzo kosztownych rezerw, których eksploatacja będzie głównym czynnikiem przyszłego wzrostu produkcji ropy naftowej.

Dostęp do surowców to zresztą jeden z tych czynników, które stanowią o istnieniu największych różnic między zagranicznymi potentatami chemicznymi a polskimi liderami tego przemysłu. Koncerny naftowe i gazownicze od dawna poszukują nowych zasobów surowców i obszarów ich wydobycia. Własne zaplecze surowcowe najczęściej przesądza bowiem o lepszych wynikach, zwłaszcza w okresach braku rynkowej koniunktury.

To m.in. z tego powodu Polska, choć będąca przecież europejskim potentatem w dziedzinie produkcji nawozów, wciąż w handlu zagranicznym notuje ujemny bilans dla tej kategorii produktowej. To, iż sprzedaje się w naszym kraju tak wiele nawozów sztucznych wytworzonych zagranicą jest m.in. pochodną faktu, że obce spółki w o wiele większym stopniu niż krajowi producenci mają dostęp do własnego, a co za tym idzie tańszego gazu. I dlatego także rodzimi producenci muszą bezustannie poszukiwać tańszych źródeł gazu. Na przestrzeni ostatnich 25 lat takie poszukiwania prowadziło w naszym kraju kilkadziesiąt firm, w tym wiele uznanych podmiotów zagranicznych, jak choćby Amoco, Texaco, Conoco, Exxon. Powstały również nowe, polskie spółki poszukiwawcze należące do koncernów petrochemicznych PKN Orlen i Grupy Lotos. Na koniec 2014 r. poszukiwaniem złóż w Polsce zajmowało się 21 firm. Liderem w tym względzie jest rodzimy PGNiG.

 

W stronę bezpieczeństwa energetycznego

Zapewnienie bezpieczeństwa surowcowego  jest istotne także z uwagi na gwałtowny wzrost zapotrzebowania na surowce na przestrzeni ostatnich lat i to przy jednoczesnym ograniczaniu ich zasobów. W pierwszej dekadzie XXI w. tylko w odniesieniu do surowców nieenergetycznych ceny uległy potrojeniu, co spowodowane było m.in. gwałtownym wzrostem gospodarki chińskiej, brazylijskiej i indyjskiej. W przypadku surowców energetycznych od wielu lat wielką bolączką Europy jest sytuacja, w której to w Stanach Zjednoczonych panują znacznie niższe koszty energii. Za sprawą rewolucji łupkowej ceny gazu są tam prawie trzy razy niższe niż w Europie, co przekłada się na wyższą konkurencyjność tamtejszych firm i czyni z USA kraj o wiele bardziej atrakcyjny dla inwestycji, w tym tych autorstwa firm z Europy, niż na Starym Kontynencie.

Ponieważ specyfika działalności chemicznej wymaga regularnych dostaw surowców do zakładów produkcyjnych, a jednocześnie producenci zmuszeni są niekiedy do polegania na jednym tylko dostawcy, to jakiekolwiek zakłócenie, opóźnienie dostaw lub utrata dostawcy, a także wysokie koszty surowcowe mogą zmuszać do ograniczenia produkcji. I nie jest to bynajmniej czysto hipotetyczne zagrożenie.

Od lat problemem w Europie jest tzw. polityka podwójnych cen stosowana przez Rosję. Eksportuje ona do UE swój gaz po cenach trzykrotnie wyższych od cen ustalanych dla fabryk nawozowych w swoim kraju, co stanowi oczywistą korzyść dla wytwórców nawozowych ze Wschodu. Kwestia wsadu surowcowego i związanych z nią kosztów produkcji jest także jednym z powodów dużych zmian zachodzących obecnie na europejskim rynku rafineryjnym. Z uwagi na niskie marże zarządzający niektórymi zakładami petrochemicznymi podejmują decyzje o zmianie wsadu surowcowego instalacji produkujących etylen z frakcji benzynowych na etan (tak czyni INEOS w Wielkiej Brytanii i Norwegii, Borealis w Szwecji, SABIC w Wielkiej Brytanii).

Na szczęście świadomość tych ograniczeń i bezpiecznego dostępu do surowców, zarówno w wymaganej ilości i jakości, jak i godziwej cenie jest przez polskie spółki chemiczne posiadana. Jest to zresztą jeden z warunków ich umiędzynarodowienia, tym bardziej, że niezbędne surowce znaleźć można najczęściej właśnie zagranicą.

Dywersyfikować źródła pozyskania surowców

Jest oczywistym, że ceny wielu surowców, stanowiących znaczącą część kosztów operacyjnych firm produkcyjnych, bywają zmienne i podlegają czynnikom, które w większości są poza kontrolą spółek. Jednocześnie dostawy niektórych niezbędnych surowców realizowane są przez ograniczoną liczbę dostawców, co może skutkować przerwami w dostawie lub powodować opóźnienia, bądź dodatkowe koszty, jeśli tylko dostawcy nie dostarczą towaru w terminie lub ich produkt nie będzie spełniał wymagań jakościowych. Nie dziwi więc, że spółki chemiczne starają się zdywersyfikować dostawy pomiędzy różne podmioty.

 

Grupa Azoty upatruje w polityce surowcowej warunek swojej przyszłej biznesowej pomyślności, ale jedynie w sytuacji dywersyfikacji źródła ich dostaw. W strategii firmy na lata 2013 – 2020 wskazano konieczność zmniejszania wrażliwości na zmiany faz cykli koniunkturalnych oraz na ceny gazu ziemnego i surowców petrochemicznych, poprzez wydłużanie łańcuchów produktowych. Jednocześnie zaznaczono, że Grupa Azoty będzie dążyć do zapewnienia bezpieczeństwa dostaw surowców strategicznych, co pozwoli na zachowanie ciągłości procesów produkcyjnych, a także maksymalnego wykorzystania zdolności wytwórczych. Cele te mają być realizowane poprzez różnicowanie źródeł zaopatrzenia. Poszukując nowych i alternatywnych źródeł surowców, Grupa zakłada dodatkowo możliwość kapitałowych powiązań z dostawcami surowców, czyli m.in. współpracę z PGNiG. I faktycznie wszystkie te zapowiedzi są stopniowo wcielane w życie.

– Działania związane z zapewnieniem dostaw surowców strategicznych są dla nas priorytetem wobec wyzwań rynkowych z jakimi musimy się mierzyć – przekonywał publicznie w trakcie jednej z konferencji Paweł Jarczewski, prezes zarządu Grupy Azoty.

W tej chwili kluczowymi surowcami stosowanymi w Grupie Azoty są gaz ziemny, propylen, fosforyty, sól potasowa, fenol, węgiel energetyczny, amoniak, benzen, metanol i siarka.

Grupa Azoty inicjuje wielki projekt poszukiwawczy

Grupa Azoty, PKN Orlen i Grupa Lotos to trójka przedsiębiorstw z polskiej branży chemicznej i petrochemicznej, które w sposób najbardziej aktywny działają w sektorze surowcowym, choć w różnych jego obszarach.

Pierwsza z firm jest największym w Polsce przemysłowym konsumentem gazu ziemnego (odpowiada za 16-18% wykorzystania gazu przypadającego na przemysł). W celu przetworzenia na produkty azotowe zużywa rocznie 2,2 mld m3 gazu. Nie zaskakuje zatem, że to właśnie zaopatrzenie w ten nośnik jest dla firmy sprawą podstawową. Zresztą największymi klientami PGNiG są właśnie przedsiębiorstwa z branży azotowej odpowiadające za ok. 40% zakupów realizowanych przez klientów instytucjonalnych. Wyprzedzają w tej klasyfikacji producentów z branży rafineryjnej i petrochemicznej, którzy to odbierają ok. 30% gazu oferowanego przez PGNiG. Tylko Grupa Azoty Zakłady Azotowe Puławy rocznie do produkcji amoniaku konsumuje ok. 1 mld m3 tego surowca, w związku z czym gaz ziemny stanowi 40% całkowitych kosztów ponoszonych w Puławach.

W minionym roku cała Grupa Azoty 61,4% używanego przez siebie gazu zakupiła od PGNiG, a pozostałe 38,6% pochodziło z innych źródeł. Ten wynik pokazuje postępującą w wykonaniu spółki dywersyfikację – rok wcześniej bowiem aż 84,1% gazu wysokometanowego sprowadzonego przez Grupę Azoty pochodziło od PGNiG. Długofalowym celem największej nad Wisłą spółki chemicznej jest pozyskiwanie gazu ziemnego spoza systemu, czyli poza umową długoterminową, w ilości 50%. W ramach dywersyfikacji do tranzytu dostaw gazu wykorzystywane są moce w ramach tzw. rewersu wirtualnego na gazociągu jamalskim, moce ciągłe na interkolektorze w Lasowie oraz w polskim systemie przesyłowym. Spółka realizuje ponadto zakupy na Towarowej Giełdzie Energii.

I choć zdywersyfikowane dostawy gazu, polityka zakupu z 50% udziałem gazu z wolnego rynku, a także silniejsza pozycja przetargowa Grupy Azoty, będąca skutkiem scentralizowania zakupów dla wszystkich jej spółek, na pewno stanowią atut, to jednak położenie geopolityczne naszego kraju w dalszym ciągu skazuje firmę na relatywnie wysokie koszty energii, w tym gazu. W konfrontacji z międzynarodowymi konkurentami ważność tego czynnika jest nie do przecenienia.


CAŁY ARTYKUŁ ZNAJDĄ PAŃSTWO W NR 5/2015 "CHEMII I BIZNESU". ZAPRASZAMY



gaz ziemnyPGNiGprzemysł chemicznyPKN Orlenprzemysł petrochemicznygaz łupkowyGrupa AzotyGrupa Lotos

Podoba Ci się ten artykuł? Udostępnij!

Oddaj swój głos  

Ten artykuł nie został jeszcze oceniony.

Dodaj komentarz

Redakcja Portalu Chemia i Biznes zastrzega sobie prawo usuwania komentarzy obraźliwych dla innych osób, zawierających słowa wulgarne lub nie odnoszących się merytorycznie do tematu. Twój komentarz wyświetli się zaraz po tym, jak zostanie zatwierdzony przez moderatora. Dziękujemy i zapraszamy do dyskusji!


WięcejNajnowsze

Więcej aktualności



WięcejNajpopularniejsze

Więcej aktualności (192)



WięcejPolecane

Więcej aktualności (97)



WięcejSonda

Czy polski przemysł chemiczny potrzebuje dalszych inwestycji zagranicznych?

Zobacz wyniki

WięcejW obiektywie