Chemia i Biznes

W ramach naszej witryny stosujemy pliki cookies w celu świadczenia Państwu usług na najwyższym poziomie, w tym w sposób dostosowany do indywidualnych potrzeb. Korzystanie z witryny bez zmiany ustawień dotyczących cookies oznacza, że będą one zamieszczane w Państwa urządzeniu końcowym. Mogą Państwo dokonać w każdym czasie zmiany ustawień dotyczących cookies. Więcej szczegółów w naszej "Polityce prywatności Cookies"

Rozumiem i zgadzam się

Konfiguracja makiety

Jeśli UE nie zwiększy konkurencyjności przemysłu, TTIP nie zadziała

2015-07-07

Porozumienie TTIP o utworzeniu strefy wolnego handlu między Stanami Zjednoczonymi a  Unią Europejską stwarza przed europejskim przemysłem, w tym branżą chemiczną, wiele rozmaitych możliwości. Żadne z potencjalnych korzyści nie zaistnieją jednak, jeśli UE nie wprowadzi mechanizmów podnoszących konkurencyjność własnej gospodarki. To priorytetowe zadanie stojące przed Brukselą.

Negocjowana od 2013 r. Transatlantycka Umowa o Wolnym Handlu między Unią Europejską a Stanami Zjednoczonymi (TTIP) idzie śladem innej umowy tego typu, zawartej pomiędzy UE a Kanadą oraz podobnej umowy negocjowanej pomiędzy USA a państwami Pacyfiku. Jej efektem może być trwałe powiązanie, a w konsekwencji integracja dwóch największych światowych systemów gospodarczych, czyli amerykańskiego i europejskiego. Nikogo nie trzeba przekonywać, jakie wyzwania, zagrożenia i potencjalne korzyści niesie to porozumienie dla naszego kontynentu, i tym samym dla Polski.

Jednak sektor energii i przemysł energochłonny w Europie Centralnej musi dokładnie skalkulować plusy i minusy umowy TTIP. Z całą ostrością widać bowiem, że niezbędna jest reforma wspólnotowych regulacji i dostosowanie ich do rynkowych wymogów globalnej gospodarki. Aby TTIP okazał się dla nas korzystny, potrzebujemy nie tylko twardych negocjacji z Amerykanami, ale też zmiany myślenia o unijnych regulacjach, które blokują konkurencyjność europejskiego przemysłu.

Wokół umowy TTIP narosło już wiele mitów. Jedni upatrują w niej remedium na gospodarczą bolączkę Europy, inni mają sporo zastrzeżeń. Tempo ożywienia gospodarczego na Starym Kontynencie jest niezadowalające, a skutki kryzysu, m.in. wysokie bezrobocie, rekordowe zadłużenie i niski poziom inwestycji oraz obniżająca się konkurencyjność są nie do zaakceptowania. Jest jednak nadzieja, że powstanie największej na świecie strefy wolnego handlu może pomóc przezwyciężyć te problemy poprzez pobudzenie wzrostu gospodarczego i stworzenie nowych miejsc pracy.

Wspólny rynek wymaga równych szans
Fakt, iż w wyniku przyjęcia porozumienia TTIP powstaną nowe miejsca pracy jest niemal pewny. Dowodzi tego każda wielka umowa kładąca podwaliny pod strefę wolnego handlu. Historia uczy jednak, że w zależności od wielu czynników, owe miejsca pracy mogą powstawać dość równomiernie we wszystkich zainteresowanych stronach (tak było w przypadku Europejskiej Wspólnoty Gospodarczej, poprzedniczki Unii Europejskiej), ale równie dobrze mogą powstać tylko u jednej ze stron kosztem drugiej (tak było w przypadku Stanów Zjednoczonych i Meksyku po podpisaniu umowy tworzącej strefę NAFTA).

Jak będzie w tym przypadku? Trudno to jednoznacznie ocenić, choć coraz więcej wskazuje na to, że TTIP może z całą mocą ujawnić wszystkie słabości unijnych regulacji środowiskowych blokujących konkurencyjność europejskiego przemysłu, w tym branży chemicznej.

 

 

 

Aby powstały w wyniku TTIP wspólny rynek mógł działać bez zakłóceń, niezbędne jest zapewnienie wszystkim jego uczestnikom równych szans. Po części zadanie to należy do negocjatorów. Co jednak zrobić z sytuacją, w której prowadzenie biznesu – szczególnie w energochłonnych branżach – jest w Stanach Zjednoczonych dużo łatwiejsze niż w Europie? Zniesienia tych róż- nic nie da się przecież osiągnąć na drodze negocjacji, bo trudno od amerykańskiego rządu wymagać, by był mniej przyjazny dla rodzimego biznesu i zagranicznych inwestorów tworzących w USA nowe miejsca pracy. To my musimy zadbać o to, by europejski przemysł był bardziej efektywny, a regulacje zdecydowanie bardziej dostosowane do rynkowych wymogów globalnej gospodarki. Inaczej zniesienie barier handlowych z najpotężniejszą i najbardziej konkurencyjną gospodarką świata postawi wiele europejskich przedsiębiorstw na z góry straconej pozycji względem swych amerykańskich konkurentów.


Problem ten dotyczy przede wszystkim sektora energii i przemysłu energochłonnego, których sytuacja w Europie i Stanach Zjednoczonych diametralnie się od siebie różni. Różnice te doskonale obrazuje wypowiedź prezydenta Baracka Obamy sprzed niespełna półtora roku, w trakcie której, wizytując hutę stali w Cleveland, porównał sytuację tego zakładu do sytuacji podobnych hut zagranicą. Prezydent USA zwrócił uwagę na prosty fakt, że gdyby ta sama huta znajdowała się w Niemczech czy Japonii, wówczas miałaby dwu- lub nawet trzykrotnie wyższe koszty energii. To, iż jest inaczej daje natomiast Amerykanom ogromną przewagę konkurencyjną. Jak zaznaczył Obama, dzięki niskim kosztom energii, działające w USA firmy są bardziej konkurencyjne, co z kolei pozawala im na tworzenie nowych miejsc pracy.

Co zatem zrobić, aby w przededniu czekającego nas uwolnienia handlu i zniesienia barier celnych zmniejszyć dysproporcje, o których tak otwarcie mówił Obama?

Zacznijmy od trwających właśnie negocjacji, w ramach których kluczowe powinno być nie tyle ujednolicenie norm technicznych, ale przede wszystkim otwarcie amerykańskiego rynku surowców na eksport do Europy. Rynek ten jest dziś w pełni otwarty w przypadku węgla, dla którego w Unii obowiązuje zerowa stawka celna. Ale do amerykańskiej ropy i gazu w nieprzetworzonej postaci europejskie firmy praktycznie nie mają obecnie dostępu.

Dlaczego jest to takie ważne?

Efektem polityki ochrony własnego rynku jest bowiem nie tylko obserwowany w ostatnich latach niezwykle dynamiczny rozwój amerykańskiego przemysłu chemicznego, ale też jego stagnacja w Europie. Duże europejskie firmy, mając w USA zapewniony dostęp do taniej energii i surowców naturalnych, wolą inwestować w Stanach Zjednoczonych niż na rynku unijnym. W rezultacie, co drugi dolar zainwestowany w amerykański sektor chemiczny pochodzi właśnie z państw Unii Europejskiej.

W tle bezpieczeństwo w sektorze energii

Z punktu widzenia bezpieczeństwa w sektorze energii negocjowane obecnie porozumienie jest kluczowe dla obu stron. Jednym z bezpośrednich następstw umowy powinno być uwolnienie eksportu gazu ziemnego i ropy naftowej z USA do Unii Europejskiej.

Polski Instytut Spraw Międzynarodowych podkreślał w jednej ze swoich ubiegłorocznych publikacji, że jako potencjalny dostawca ropy i gazu do Europy, Stany Zjednoczone przyczyniłyby się do zmniejszenia zależności UE od importu z Rosji.

Dodanie do TTIP odpowiednich uregulowań dotyczących energii mogłoby przyspieszyć udzielanie licencji na eksport do Europy amerykańskim eksporterom LNG i ropy naftowej. Ponadto oczekuje się, że umożliwione zostanie pozyskiwanie takich licencji przez firmy z UE, lub że zostaną one całkowicie zniesione, gdyż według obecnie obowiązującego prawa amerykańskiego, w odniesieniu do krajów objętych umowami o wolnym handlu, istnieje szereg ułatwień. Dziś beneficjentami podobnych umów są przede wszystkim gospodarki Meksyku, Kanady i Korei Południowej, które korzystają z dostępu do amerykańskich nośników energii. Dodatkowym walorem takiego rozwiązania byłoby stopniowe równoważenie szans dotyczących cen energii w UE i USA.


CAŁY ARTYKUŁ ZNAJDĄ PAŃSTWO W NR 3/2015 "CHEMII I BIZNESU". ZAPRASZAMY



przemysł chemicznyTTIPCentral Europe Energy Partners

Podoba Ci się ten artykuł? Udostępnij!

Oddaj swój głos  

Ten artykuł nie został jeszcze oceniony.

Dodaj komentarz

Redakcja Portalu Chemia i Biznes zastrzega sobie prawo usuwania komentarzy obraźliwych dla innych osób, zawierających słowa wulgarne lub nie odnoszących się merytorycznie do tematu. Twój komentarz wyświetli się zaraz po tym, jak zostanie zatwierdzony przez moderatora. Dziękujemy i zapraszamy do dyskusji!


WięcejNajnowsze

Więcej aktualności



WięcejNajpopularniejsze

Więcej aktualności (192)



WięcejPolecane

Więcej aktualności (97)



WięcejSonda

Czy polski przemysł chemiczny potrzebuje dalszych inwestycji zagranicznych?

Zobacz wyniki

WięcejW obiektywie