Chemia i Biznes

W ramach naszej witryny stosujemy pliki cookies w celu świadczenia Państwu usług na najwyższym poziomie, w tym w sposób dostosowany do indywidualnych potrzeb. Korzystanie z witryny bez zmiany ustawień dotyczących cookies oznacza, że będą one zamieszczane w Państwa urządzeniu końcowym. Mogą Państwo dokonać w każdym czasie zmiany ustawień dotyczących cookies. Więcej szczegółów w naszej "Polityce prywatności Cookies"

Rozumiem i zgadzam się

Konfiguracja makiety

Chiny przodują na rynku kaprolaktamu

2013-07-10

Kaprolaktam (CPL) jest półproduktem chemicznym wykorzystywanym do wytwarzania włókien chemicznych (nylonowych) oraz niektórych tworzyw konstrukcyjnych. Popyt na niego rośnie na świecie w stabilnym tempie – średniorocznie o ok. 1,5-2%. Głównym motorem światowej branży są od ponad dekady Chiny. Zużycie kaprolaktamu rok w rok notuje tam dwucyfrowe przyrosty i co najważniejsze – nie oczekuje się (przynajmniej w najbliższych latach) znaczącego wyhamowania tej tendencji.

Silnej ekspansji w Chinach towarzyszy malejące zapotrzebowanie w krajach rozwiniętych. W konsekwencji na przełomie dekad Państwo Środka odpowiadało już za ok. 25% światowego zużycia kaprolaktamu. Z uwagi na utrzymujący się dynamiczny wzrost popytu w tym kraju uważa się, iż udział ten wzrośnie do ponad 40% w 2015 r. Nie dziwi więc fakt, iż Chiny stanowią łakomy kąsek dla wielu europejskich firm, które na swoich macierzystych rynkach borykają się ze spadkiem popytu. Tym bardziej, że Chiny wykazują nadal duży deficyt mocy produkcyjnych kaprolaktamu i w znacznym stopniu uzależnione są od jego importu. Świadomi olbrzymiego potencjału tamtejszego rynku są również m.in. krajowi wytwórcy kaprolaktamu, czyli zakłady azotowe w Tarnowie i Puławach (od niedawna w jednej Grupie Azoty). W tym obszarze Chiny od wielu lat pozostają dla nich jednym z najważniejszych rynków eksportowych.

Polscy producenci, bazując na długoletnich relacjach z lokalnymi firmami wykorzystującymi kaprolaktam, zdołali zbudować tam relatywnie silną pozycję rynkową, plasując się w ścisłej czołówce dostawców zagranicznych (w 2011 roku z Polski pochodziło ok. 5% chińskiego importu kaprolaktamu, przy czym jeszcze kilka lat wcześniej udział ten był nawet bliższy 10%). O tym, jak duże znaczenie w relacjach handlowych polskich firm chemicznych z Chinami odgrywa kaprolaktam, świadczy również fakt, iż odpowiada on za aż blisko 60% ich łącznych przychodów ze sprzedaży chemikaliów organicznych na tym rynku. Dynamicznie rosnący popyt na kaprolaktam zgłaszany przez chińskich producentów nylonu nie uchodzi jednak również uwadze dostawców z innych państw. Do najważniejszych zaliczają się: Rosja (skąd pochodzi ponad 20% importu kaprolaktamu do Chin), Japonia, Stany Zjednoczone oraz kraje Beneluksu.

Na pierwszy rzut oka perspektywy rozwojowe firm eksportujących kaprolaktam na rynek chiński wydają się być wymarzone. Przedstawia on bowiem wciąż znakomity potencjał wzrostu (najnowszy plan pięcioletni rządu chińskiego zakłada, iż wzrost konsumpcji kaprolaktamu pozostanie jednym z najszybszych spośród wszystkich chemikaliów podstawowych). Za szybko rosnącym lokalnym popytem nie nadążała jak dotąd tamtejsza podaż. Pod tym względem sytuacja przypomina wiele innych segmentów rynku chemicznego w Chinach, dla którego ostatnie lata były okresem spektakularnego wzrostu, w efekcie którego Chiny wyrosły na największego konsumenta chemikaliów na świecie (w 2011 roku cieszyły się one ponad 25% udziałem w globalnym rynku, podczas gdy jeszcze w 2005 roku było to zaledwie 12%). Jednocześnie chemikalia pozostają tą kategorią wyrobów, którą charakteryzuje największy deficyt handlu zagranicznego (a warto pamiętać, iż w przypadku większości gałęzi przetwórstwa przemysłowego Chiny dysponują wyraźnymi nadwyżkami handlowymi).

 

Dotyczy to nie tylko chemikaliów podstawowych (do których kaprolaktam się zalicza), ale też chemikaliów specjalistycznych, gdzie chińskie przedsiębiorstwa napotykają wciąż na poważne bariery technologiczne. Sytuacja ta mocno niepokoi rząd chiński, którego przedstawiciele doskonale zdają sobie sprawę, jak strategiczną rolę w rozwoju wielu innych branż odgrywa właśnie sektor chemiczny. Tym bardziej, że gospodarka chińska staje obecnie przed rosnącymi wyzwaniami – coraz bardziej wymaga ona bowiem zmiany modelu rozwoju na bardziej konsumpcyjny, jako że jej dotychczasowe kluczowe motory, czyli inwestycje i eksport, stopniowo wytracają impet. Bez odpowiednio rozwiniętego przemysłu chemicznego niemożliwy byłby zaś odpowiednio szybki rozwój wielu branż nastawionych właśnie na zaspokajanie zwiększonych potrzeb konsumpcyjnych (takich jak motoryzacja, elektronika czy przemysł opakowaniowy). Silny lokalny przemysł chemiczny ma również stanowić wsparcie dla dalszego rozwoju sektora budowlanego, którego potencjał – pomimo przejściowej zadyszki – jest wciąż olbrzymi (choćby z uwagi na szybko postępujące w tym kraju procesy urbanizacyjne).

Nie dziwi więc raczej fakt, iż jednym z głównych celów dwunastego już planu pięcioletniego jest osiągnięcie przez Chiny statusu kraju samowystarczalnego pod względem chemikaliów. W kraju tym podejmowany jest obecnie olbrzymi wysiłek inwestycyjny ukierunkowany na rozwój zdolności produkcyjnych wielu wyrobów chemicznych, jak również budowę kompetencji lokalnych firm w obszarach zarezerwowanych dotychczas głównie dla koncernów zachodnich.

Ekspansja ta nie omija również rynku kaprolaktamu. Wskaźnik samowystarczalności Chin w tym obszarze wzrósł od 2005 r. z 30% do ok. 50%. Plany chińskiego rządu są jednak dużo ambitniejsze. W przeciągu kilku najbliższych lat w Chinach ma szansę powstać kilka dużych instalacji CPL o łącznych mocach produkcyjnych przekraczających 1 mln ton rocznie. Oznacza to, że wzrost podaży wyraźnie przekroczy i tak bardzo dynamiczny wzrost lokalnego popytu. Intencją władz chińskich jest, aby aż 80% zużywanego w tym kraju kaprolaktamu pochodziło z lokalnej produkcji.

Z punktu widzenia dostawców zagranicznych (w tym polskich) sytuacja ta jest z oczywistych względów niekorzystna. Rząd chiński daje wyraźny sygnał, iż wspierać on będzie przede wszystkim lokalną produkcję, a projekty inwestycyjne realizowane obecnie w Chinach powinny już w połowie dekady uczynić z nich największego producenta kaprolaktamu na świecie. Dostęp do tego rynku dla producentów z innych krajów będzie zatem coraz bardziej utrudniony – tym bardziej, że nie można również wykluczyć możliwych ruchów protekcjonistycznych ze strony rządu chińskiego. W konsekwencji korzyści z szybkiego wzrostu konsumpcji kaprolaktamu w Chinach osiągać będą prawdopodobnie głównie te firmy, które już teraz prowadzą w tym kraju działalność produkcyjną lub uruchomienie takiej działalności planują w najbliższym czasie.

O tym, że w Chinach warto inwestować przekonała się zresztą cała rzesza zachodnich firm chemicznych – nie tylko tych największych, ale również wielu średnich i małych, dla których kraj ten w krótkim czasie stał się kluczowym rynkiem, odpowiedzialnym za największą część ich biznesu. W przypadku samego kaprolaktamu zdecydowanie największym inwestorem spoza Chin jest DSM, który już teraz jest liderem tamtejszej produkcji, a dodatkowo – wspólnie z lokalnymi partnerami (m.in. Sinopec) zaangażowany jest w kolejne projekty rozwojowe.


CAŁY ARTYKUŁ ZNAJDĄ PAŃSTWO W NR 3/2013 "CHEMII I BIZNESU". ZAPRASZAMY.



tworzywa sztuczneprzemysł chemicznykaprolaktam

Podoba Ci się ten artykuł? Udostępnij!

Oddaj swój głos  

Ten artykuł nie został jeszcze oceniony.

Dodaj komentarz

Redakcja Portalu Chemia i Biznes zastrzega sobie prawo usuwania komentarzy obraźliwych dla innych osób, zawierających słowa wulgarne lub nie odnoszących się merytorycznie do tematu. Twój komentarz wyświetli się zaraz po tym, jak zostanie zatwierdzony przez moderatora. Dziękujemy i zapraszamy do dyskusji!


WięcejNajnowsze

Więcej aktualności



WięcejNajpopularniejsze

Więcej aktualności (192)



WięcejPolecane

Więcej aktualności (97)



WięcejSonda

Czy polski przemysł chemiczny potrzebuje dalszych inwestycji zagranicznych?

Zobacz wyniki

WięcejW obiektywie