Chemia i Biznes

W ramach naszej witryny stosujemy pliki cookies w celu świadczenia Państwu usług na najwyższym poziomie, w tym w sposób dostosowany do indywidualnych potrzeb. Korzystanie z witryny bez zmiany ustawień dotyczących cookies oznacza, że będą one zamieszczane w Państwa urządzeniu końcowym. Mogą Państwo dokonać w każdym czasie zmiany ustawień dotyczących cookies. Więcej szczegółów w naszej "Polityce prywatności Cookies"

Rozumiem i zgadzam się

Konfiguracja makiety

Ameryka wydaje miliardy dolarów, ale zarobi jeszcze więcej

2016-06-13  / Autor: Dominik Wójcicki

USA wydają wielkie sumy pieniędzy na rozwój branży chemicznej, w tym głównie sektora tworzyw sztucznych. Ale zyskają jeszcze więcej. Wszystko to jest zaś efektem trwającej rewolucji łupkowej.

Łupkowa rewolucja

Rewolucja łupkowa diametralnie zmieniła pozycję amerykańskiego sektora energetycznego. Wedle stanu na koniec marca tego roku w Stanach Zjednoczonych zainicjowano 274 wielkie projekty inwestycyjne odnoszące się do przemysłu chemicznego. Ich łączna wartość szacowana jest aktualnie na kwotę 164 mld dolarów, ale nie ma cienia wątpliwości, że jeszcze będzie rosnąć. Lista obejmuje zadania rozpoczęte lub ogłoszone najwcześniej w grudniu 2010 r. Wszystkie one mają ścisły związek z wydobyciem gazu łupkowego, który odmienił amerykański sektor wydobywczy i energetyczny. 40% spośród nowych inwestycji – zakładają one budowę od podstaw wielkich kompleksów wytwórczych, rozbudowę tych już istniejących lub ponowne uruchomienie wcześniej wyłączonych – zostało już ukończonych lub jest w zaawansowanej fazie. Reszta jest na etapie przygotowawczym, a prace budowlane wystartują najpóźniej za dwa – trzy lata. Sami Amerykanie przyznają, że szczyt inwestycyjny dopiero przed nimi i nadejdzie on w latach 2018-2020. Już teraz jednak liczby, którymi w kwietniu tego roku pochwaliła się Amerykańska Rada ds. Chemii (American Chemistry Council), będąca organem reprezentującym w USA tę gałąź przemysłu, są imponujące. Każdy wydany dolar będzie w różnorodny sposób pomnożony.

Oczywistym jest, że wielki sukces Ameryki to także sygnał ostrzegawczy dla Europy i jej przywódców. Biznes to konkurencja, skoro zatem to w Stanach Zjednoczonych wydawane są pieniądze na rozwój przemysłu chemicznego, to nie pozostają one na naszym kontynencie. Warto zatem wiedzieć, że 61% planowanych lub już dokonanych za Oceanem inwestycji to dzieło firm pozaamerykańskich.

Przodują w tej klasyfikacji przedsiębiorstwa wywodzące się ze Starego Kontynentu. Na skutek nienotowanego wcześniej boomu w branży chemicznej budżet amerykański zasilony zostanie do 2023 r. nowymi wpływami podatkowymi w kwocie 22 mld dolarów.

O takiej popularności inwestycji w USA decyduje oczywiście ekonomia. Antonio Tajani, unijny komisarz ds. przemysłu i przedsiębiorczości, zdążył już powiedzieć, że „kiedy przedsiębiorcy podejmują decyzję o tym, czy lepiej inwestować w Europie, czy może w Ameryce, to pierwszą rzeczą, o której myślą są koszty energii, którymi Ameryka bije Europę na głowę. Utrata przez nas konkurencyjności wynikająca z tego właśnie faktu jest wprost przerażająca”. Włoskiemu politykowi wtórował jego rodak Paolo Scaroni, stojący na czele koncernu ENI, jednego z liderów europejskiego rynku petrochemicznego i gazowego. Zauważył on, że ceny gazu ziemnego są w Europie trzy razy wyższe niż w Ameryce, a ceny energii elektrycznej dwa razy wyższe. Skoro tak jest to trudno sobie wyobrazić sposób, w jaki Europa może odzyskać konkurencyjność i dokonać reindustrializacji, o której bez przerwy mówią unijni politycy. W porównaniu z 2012 r., produkcja chemiczna w USA wzrośnie do 2022 r. o 45%. Europa Zachodnia o takim wzroście może tylko pomarzyć. I na tym warto już skończyć europejskie wyliczanie bolączek, tym bardziej, że od wielu lat brzmi ono tak samo i tak samo nie spotyka się z konkretnymi próbami naprawy.

Obfite dostawy gazu ziemnego z formacji łupkowych pochodzących z własnych źródeł przekształcają od ponad pięciu lat amerykańską branżę chemiczną i pozwoliły jej odejść od działania opierającego się na wysokich kosztach wytwórczych i zająć pozycję producenta mogącego pochwalić się najniższymi kosztami wytwórczymi na świecie. W ten sposób chemia staje się podstawową gałęzią amerykańskiej gospodarki i jednocześnie najszybciej tworzącą nowe miejsca pracy. Do 2025 r. PKB państwa ze stolicą w Waszyngtonie wzrosnąć ma, wyłącznie z korzyści opartych na gazie łupkowym, o 3,2%.

 

– Amerykańscy producenci chemikaliów i tworzyw sztucznych polegają na gazie ziemnym, na bazie którego wytwarzają ciepło i energię. Gaz ten – pozyskiwany ze złóż niekonwencjonalnych i zawierający NGL, czyli ciekłe produkty będące pochodnymi wydobycia gazu ziemnego i powstające podczas jego przetwarzania, w tym etan i inne związki organiczne z formacji łupkowych – służy jako główny surowiec w branży. Jak wiemy potężny wzrost podaży gazu ziemnego miał ogromny wpływ na ceny w Ameryce. Nastąpił wspaniały powrót fortuny do nas i to w momencie, w którym amerykański przemysł chemiczny tracił udziały w rynku i miejsca pracy w starciu z zagraniczną konkurencją. W tej chwili Stany Zjednoczone cieszą się perspektywą dalszej, silnej podaży taniego gazu i oczekują, że taki stan będzie trwał przez wiele dekad, a wynikająca z tego sytuacja cenowa stanowić będzie przedmiot zazdrości całego świata. Staliśmy się najbardziej atrakcyjnym miejscem globu dla producentów chemikaliów i chcemy, aby ta historyczna fala inwestycji, które się właśnie dokonują, utrzymała się. W najbliższej perspektywie potrzebujemy jedynie odpowiedniego podejścia regulacyjnego i woli politycznej w celu pełnego wykorzystania potencjału dostarczanego przez gaz łupkowy. Nasi decydenci muszą unikać nieuzasadnionych ograniczeń w zakresie wydobywania ropy i gazu ze złóż niekonwencjonalnych znajdujących się na terenach publicznych, a także powinni utrzymać w rękach państwa nadzór nad wydobyciem odbywającym się na terenach prywatnych oraz przyspieszyć wydawanie pozwoleń i tempo prac nad budową koniecznej infrastruktury, np. rurociągów potrzebnych do transportu gazu ziemnego i NGL na rynek – ocenia Owen Kean, starszy dyrektor ds. polityki energetycznej w American Chemistry Council.

Jak pokazują przedstawione przez organizację analizy, do 2023 r. wydane w formie inwestycji kapitałowych 164 mld dolarów mają wygenerować aż 105 mld dolarów rocznie dodatkowego obrotu w przemyśle chemicznym. To ogromne pieniądze. Jednocześnie głośno mówi się o stworzeniu 738 tys. nowych miejsc pracy w całej gospodarce amerykańskiej. Z tej liczby tylko 69 tys. stanowisk zostałoby utworzonych w przemyśle chemicznym. Dalsze 357 tys. miejsc pracy przypadłoby na te gałęzie przemysłu, które ściśle współpracują z chemią. Pozostałe 312 tys. miejsc pracy powstać ma w środowiskach, w których mieszkają i funkcjonują przyszli pracownicy nowych zakładów chemicznych. Mają oni tak bardzo podnieść popyt na handel i usługi, że zasadne stanie się zwiększenie zatrudnienia w lokalizacjach w pobliżu powstających kompleksów chemicznych, czyli głównie regionie Zatoki Meksykańskiej. Już teraz wiadomo, że przeważająca część realizowanych inwestycji nastawiona jest na obsługę rynków eksportowych, co w kolejnych latach jeszcze bardziej wzmocni amerykański bilans w handlu zagranicznym.

Największym wygranym tworzywa sztuczne

Tym obszarem przemysłu chemicznego, który najmocniej korzysta na przewagach wynikających z gazu łupkowego jest sektor tworzyw sztucznych, czyli produkcja granulatów, ich przetwórstwo oraz dostarczanie maszyn przetwórczych. Jest on w trakcie realizacji pakietu inwestycyjnego opiewającego, począwszy od 2010 r., na kwotę 47 mld dolarów. Z tej sumy aż 25 mld dolarów idzie na budowę nowych mocy produkcyjnych dla tworzyw sztucznych, 20 mld dolarów na rozbudowę potencjału firm przetwarzających tworzywa, a 2 mld dolarów na produkcję rozmaitych dodatków do tworzyw. W tej chwili amerykańska branża tworzyw sztucznych zatrudnia 600 tys. osób. Gdy ruszy produkcja ze wszystkich nowych obiektów, wówczas przewiduje się, że zatrudnienie w sektorze tworzywowym natychmiast wzrośnie o ponad 20% i przyniesie 128 tys. nowych miejsc pracy. Kolejne 173 tys. miejsc pracy ma być utworzonych w branżach powiązanych z tworzywami sztucznymi, a dalsze 161 tys. miejsc pracy wygenerować ma handel i usługi w bezpośrednim otoczeniu firm tworzywowych.

Łącznie zatem w sektorze okołotworzywowym przybyć ma 462 tys. miejsc pracy. I to właśnie najlepiej oddaje znaczenie rewolucji łupkowej dla przemysłu tworzyw sztucznych w USA. Oprócz tego należy poinformować, że amerykańskie zdolności produkcyjne dla polietylenu, czyli gatunku tworzywa, które na rewolucji łupkowej zyskuje najbardziej pod względem konkurencyjności produkcji, wzrosną do 2020 r. o ponad 50% w porównaniu do 2010 r. Nieznacznie mniejszy, choć wciąż kilkudziesięcioprocentowy wzrost, dotyczyć ma także produkcji polichlorku winylu i polipropylenu.

W ślad za rozbudową mocy produkcyjnych tworzyw idą, jak wspomniano, inwestycje w przetwórstwie polimerów. W ciągu kolejnych 10 lat amerykańskie firmy mają zainwestować 20 mld dolarów i zrealizować 460 dużych projektów związanych z produkcją wysoko
przetworzonych wyrobów końcowych, do powstania których wymagane są tworzywa sztuczne. Oznacza to m.in. rozwój tamtejszej branży motoryzacyjnej, budowlanej, elektroniki, inteligentnych technologii.


CAŁY ARTYKUŁ ZNAJDĄ PAŃSTWO W NR 3/2016 "CHEMII I BIZNESU". ZAPRASZAMY


 


tworzywa sztuczneprzemysł chemicznygaz łupkowy

Podoba Ci się ten artykuł? Udostępnij!

Oddaj swój głos  

Ten artykuł nie został jeszcze oceniony.

Dodaj komentarz

Redakcja Portalu Chemia i Biznes zastrzega sobie prawo usuwania komentarzy obraźliwych dla innych osób, zawierających słowa wulgarne lub nie odnoszących się merytorycznie do tematu. Twój komentarz wyświetli się zaraz po tym, jak zostanie zatwierdzony przez moderatora. Dziękujemy i zapraszamy do dyskusji!


WięcejNajnowsze

Więcej aktualności



WięcejNajpopularniejsze

Więcej aktualności (192)



WięcejPolecane

Więcej aktualności (97)



WięcejSonda

Czy polski przemysł chemiczny potrzebuje dalszych inwestycji zagranicznych?

Zobacz wyniki

WięcejW obiektywie